poniedziałek, 5 października 2015

PO : PIS - 5:4 ? [moja prywatna symulacja wyników wyborów do sejmu w bydgoskim okręgu nr 4]

Wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami. Sondaże wskazują na zbliżające się zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy na terenie RP. Ale RP, a kuj-pom to nie to samo. 3 partie polityczne: Prawo i Sprawiedliwość, Polska Razem i Solidarna Polska podjęły decyzję o wystawieniu wspólnej listy kandydatów. Owoce tej decyzji poznamy już wkrótce.

Na listach tego komitetu znajduje się sporo bydgoskich walczaków. Na szczęście listę otwierają posłowie Tomasz Latos i Piotr Król, obaj zaangażowani w pracę na rzecz Bydgoszczy. Dają stabilną jakość w procesie artykułowania problemów regionu. Niestety, w Bydgoszczy na listach zjednoczonej prawicy pojawi się "spadochroniarz" z Warszawy, poseł Bartosz Kownacki. To nie pomaga tej liście w tradycyjnie trudnym dla PIS rejonie kraju. Wielokrotnie było to podkreślane w ostatnich latach, że Bydgoszcz potrzebuje, jak chyba żaden inny region, reprezentacji politycznej o bardzo silnej identyfikacji z problemami lokalnej społeczności. Przez wiele lat Bydgoszcz była pomijana w kontekście centralnych inwestycji, ponadto musi się ciągle opędzać przed zakusami sprytnych polityków z Torunia, którzy konsekwentnie usiłują realizować strategię pod kryptonimem "mały rządzi większym". Do wszystkich dokumentów planistycznych i strategicznych usiłują wciskać zapisy mające zapewnić dominację Torunia w regionie. Problemy wygenerowane przez toruńskich polityków poprzez próby narzucania Bydgoszczy siłą wspólnej metropolii czy ciągłe przeciąganie regionalnych inwestycji na wschodnią stronę Wisły są dobrze znane czytelnikom tego bloga i nie trzeba ich powtarzać. Kształt programu "spójności" drogowej i kolejowej regionu, jaki ukazał się oczom opinii publicznej w ostatnich tygodniach, który zakłada realizację inwestycji w zasadzie wyłącznie po wschodniej stronie Wisły, może służyć za ilustrację tego ciągłego procesu dyskryminacji zachodnich rubieży województwa połączonych funkcjonalnie z Bydgoszczą.

Absolutny "samobój" lewicy.


Jeżeli Zjednoczona Lewica wystawiła w Bydgoszczy spadochroniarza Krzysztofa Gawkowskiego jako lidera swojej listy, to dla mnie ta lista nie istnieje. Nie polecam. Koniec komentarza.


W takiej sytuacji w jakiej jest Bydgoszcz nie stać nas nas kolejne lata, które zostać mogą zmarnowane przez ludzi, którzy nie rozumieją specyfiki naszego regionu. Takie osoby jak poseł Bartosz Kownacki czy Gawkowski zapewne z ogromną energią będą brylować na warszawskich salonach, ale nie będą ich zbytnio razić lokalne problemy powstałe na skutek zbyt słabego, poselskiego lobbingu. Czy można liczyć na to, że taka osoba będzie prowadzić aktywny lobbing na rzecz rozwiązania palących bydgoskich problemów wśród swoich kolegów partyjnych? Nie sądzę. Będzie zajęta czym innym.

Spadochroniarze = słaby lobbing bydgoskich problemów. 


Dlatego mój  smutek powoduje obecność pana posła Kownackiego na liście kandydatów Zjednoczonej Prawicy w Bydgoszczy. Nie ma innej metody, żeby oduczyć partyjne centrale od wciskania nam spadochroniarzy, jak ignorowanie ich w kandydatur. Nikt inny niż wyborcy nie są w stanie tego procederu ukrócić. Jeżeli pan poseł Kownacki jest rzeczywiście tak ważną postacią dla warszawskich środowisk politycznych, to mają swoje listy wyborcze, żeby go tam umieścić.

Umieszczanie warszawskich spadochroniarzy na bydgoskich listach wyborczych jest  próbą powiększenia warszawskich wpływów ponad stan, który powinna zapewniać Warszawie proporcjonalna demokracja.


Dlatego ja mówię temu - NIE. Mam nadzieję, że coraz więcej wyborców będzie rozumiało, że wybierając spadochroniarzy osłabiamy swój region. Zamiast promować swoje własne elity polityczne, oddajemy mandaty warszawiakom. To jest żenujące, wręcz bezczelne.

Być może ta bezczelność centrali PIS przyłoży się do porażki bydgoskiego  PIS-u z bydgoską Platformą.

Gdyby nie wciśnięcie Kownackiego na bydgoskie listy wyborcze w 2011 roku, posłem zostałby wcześniej o kilkadziesiąt miesięcy Piotr Król. Dzisiaj miałby znacznie większe doświadczenia, znajomości i możliwości. Ten czas i te możliwości oddaliśmy spadochroniarzowi. To osłabia region.

12 posłów z regionu bydgoskiego.


Warto przypomnieć, że w bydgoskim okręg poselskim nr 4 wybieranych jest 12 posłów. W poprzednich dwóch wyborach Platforma Obywatelska zdobywała 6 mandatów, zdobywając 44.09% ważnych głosów w 2007 roku oraz 43,23% w 2011 roku, a PIS 3 mandaty, zdobywając odpowiednio 24,21% w 2007 i 21,93 w 2011 roku.

Sondaże zapowiadają przejęcie władzy przez PIS, a w zasadzie przez "Zjednoczoną Prawicę". Jednak pozycja PO w Bydgoszczy jest relatywnie silniejsza niż średnia poparcia w całym kraju. Osobiście nie sądzę, żeby różnica między tymi komitetami była tak duża na korzyść PIS-u by role się odwróciły dając 6 bydgoskich mandatów temu blokowi wyborczemu. Moim zdaniem w praktyce wynik tego bloku będzie oscylował między czterema, a pięcioma mandatami będzie słabszy niż wynik PO w okręgu nr 4.

Zjednoczona Prawica.


Pozycję jedynki i dwójki na liście czyli Tomasza Latosa oraz Piotra Króla uważam za niepodważalną. Ich niezaprzeczalna aktywność w sprawach palących dla Bydgoszczy i zachodniej części regionu oraz częsta obecność w mediach zapewnia rozpoznawalność dającą pewny mandat. Co więcej, obaj nie spoczywają na laurach, ale prowadzą aktywną kampanię wyborczą.

Ale dalej na tej liście nie ma pewniaków. Spadochroniarz "Kownacki" w poprzednich wyborach ledwo wygrał z Piotrem Królem, który był niżej na liście wyborczej. Czy był widoczny podczas tej 4-letniej działalności w sejmie? Moim zdaniem zdecydowanie bardziej widoczny był Piotr Król, mimo że miał znacznie mniej czasu. Czy wystarczająco duża grupa wyborców miała podobne odczucia? Zobaczymy. Część wyborców zupełnie nie myśli w kategoriach lokalnych. Ja zachęcam żeby brać je pod uwagę. Przynajmniej tak długo, jak długo będzie trwało to dysfunkcyjne województwo, będące nieustającym poligonem politycznych przepychanek, mających potem opłakane dla miasta skutki.

Czwarta na liście jest Ewa Kozanecka. Na pewno zna realia bydgoskie znacznie lepiej niż spadochroniarz, ale od posła oczekiwałbym zdecydowanie większej aktywności. Nie mam pojęcia jakie jest zdanie pani Ewy na większość tematów istotnych dla miasta. Jej aktywność w normalnym poza wyborczym trybie jest nikła. Nawet jeżeli przed końcem kampanii wyborczej powstanie strona internetowa http://www.ewakozanecka.pl/ (obecnie w przygotowaniu), to nie zastąpi to bieżących informacji o inicjatywach kandydata.

Aktywności na rzecz miasta nie da się odmówić kolejnej osobie na liście Zjednoczonej Prawicy, czyli Andrzejowi Walkowiakowi. W mojej ocenie jest to człowiek absolutnie wart promocji, mocno skoncentrowany na problemach Bydgoszczy. I to nie tylko w czasie kampanii wyborczej.

Łukasz Schreiber, przewodniczący PIS w Bydgoszczy na pewno mocno powalczy o mandat. Czwórka posłów z Bydgoszczy w postaci Latos, Król, Walkowiak, Schreiber to byłaby w mojej ocenie niezła reprezentacja naszych interesów po stronie Zjednoczonej Prawicy.

czytaj też:

Prezydent elekt Andrzej Duda wygrał tam gdzie ludziom żyje się najgorzej.


Chciałbym, żeby to grono uzupełniła osoba z regionu (największe na to szanse ma z racji populacji prawdopodobnie tradycyjnie kandydat z powiatu inowrocławskiego) , która będzie w stanie pracować nad wypracowywaniem wspólnego stanowiska z Bydgoszczą w polityce regionalnej. Niestety finansowe uzależnienie samorządów od toruńskiego Urzędu Marszałkowskiego jest tak duże, że trudno taką postawę komukolwiek z nich otwarcie przyjąć. Być może Wasze, bardziej osobiste doświadczenia pozawalają na wskazanie takich kandydatów spoza terenu Bydgoszczy potencjalnie najbardziej zdolnych do wypracowania wspólnych strategii dla Bydgoszczy i zachodniej części regionu. To samo dotyczy kandydatów na senatora z okręgu Inowrocławskiego.
Być może znacie kandydatów z regionu włocławskiego czy grudziądzkiego, którzy zaczynają dostrzegać gospodarcze fiasko anty bydgoskiej polityki regionalnej?


Sondaże zapowiadają zwycięstwo w wyborach Zjednoczonej Prawicy, ale u nas w regionie może to oznaczać wynik bliski równowagi, dlatego ważne, żeby także z grona parlamentarzystów PO wybrać osoby mogące najlepiej przysłużyć się do rozwoju miasta i tworzyć wspólną koalicję w sprawach najbardziej istotnych dla miasta i regionu.

Moim zdaniem nie będzie niespodzianką jeżeli w samym okręgu nr 4 PO uzyska lepszy wynik od Zjednoczonej Prawicy. Sondaże to jedno, ale mamy jeszcze do dyspozycji wyniki wyborów prezydenckich. Nie odzwierciedlają one w pełni sympatii dla partii politycznych, ale mogą być wartościową wskazówką pokazującą w jakim tempie zmieniają się preferencje wyborców całego bydgoskiego okręgu wyborczego.

Co oczywiste, PKW nie okazuje wyniku wyborów prezydenckich w ujęciu okręgów stosowanych w wyborach do sejmu. Nie mogłem tego znaleźć w innych źródłach i analizach, więc samodzielnie zestawiłem głosy oddane w wyborach prezydenckich w I turze wyborów we wszystkich powiatach wchodzących w skład bydgoskiego okręgu wyborczego nr 4.

I co wyszło z tych rozważań?

Tempo spadku poparcia dla PO nie jest tak szybkie jak na terenie całego kraju.

W powiatach należących do okręgu nr 4 w I turze niecałe 28,09 % procent wyborców zagłosowało na Andrzeja Dudę, natomiast na Bronisława Komorowskiego 40,75%.



Wybory prezydenckie w powiatach bydgoskiego okręgu nr 4

Przypomnę jeszcze raz:

2011 rok (wybory do sejmu) : PO 43,23% , PIS - 21,93%
2015 rok  (wybory prezydenckie): PO 40,75%, PIS 28,09%

Miało to miejsce niedawno, w maju 2015 roku, więc sympatie polityczne od tego czasu nie ulegną już dużym zmianom. To jest moim zdaniem najbardziej miarodajny sondaż tego co nas czeka za kilka tygodni. Realny wydaje się wynik Zjednoczonej Prawicy na poziomie 30-36 %, natomiast PO w granicach 35-39%.
Dopiero po wyborach będzie można ocenić realny bonus za połączenie PIS, Polski Razem oraz Solidarnej Polski, dlatego widełki są spore.


Uważam, że najbardziej realny scenariusz w okręgu nr 4 to 4 mandaty dla Zjednoczonej Prawicy.
Trochę tradycyjnego straszenia PIS-em, podpisanie po 8 latach opóźnienia umów na S5, kilka fotek na dworcu, kilka kolejnych obietnic i za prawdopodobne uznać trzeba 5 mandatów dla PO.
Po jednym mandacie dla "Kukiza", lewicy oraz posiadającego zagadkową zdolność reaktywacji PSL-u i mamy komplet 12 mandatów. Zmiany nie zmiotą więc obecnych elit ze sceny politycznej. Ale być może będą dla tych elit istotnym sygnałem potrzeby zmian.

Czy będzie to zespół potrafiący grać zgodnie do jednej bramki w sprawach ważnych dla Bydgoszczy i regionu? Czy uda się skutecznie wysłać na 4 letni urlop przynajmniej część budowniczych "bydgosko-toruńskiej krainy szczęśliwości", będącej po 8 latach wdrażania metodą szantażu pośmiewiskiem dla całego kraju? Wszystko w rękach wyborców. Uczmy się demokracji, wyciągajmy wnioski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz