Kujawsko-pomorskie nie rozwija się w sposób zrównoważony. Nie dość tego ogólnie rozwija się słabo. Absorpcja środków unijnych przez ten region jest najgorsza w całym kraju. Łatwo sobie zatem wyobrazić jak wygląda sytuacja w tych częściach województwa, które mają dofinansowanie na poziomie niższym niż ta kiepska regionalna średnia, najniższa w całym kraju. Czy wobec takich faktów mogą dziwić kogoś głosy polityków domagające się podziału tego niewydolnego tworu administracyjnego? Moim zdaniem nie mogą.
Żeby najpierw zobaczyć sytuację w skali makro spójrzmy na wykres dofinansowania w poszczególnych regionach, który powstał w oparciu o aktualne dane z rządowej strony internetowej http://www.mapadotacji.gov.pl/statystyki-i-porownania
Kujawsko-pomorskie zamyka niestety stawkę.
Rzadko udostępniam treści publikowane przez polityków PO, ale tym razem zrobię wyjątek. Wpis Zbigniewa Pawłowicza na Facebooku pokazujący dysproporcje w dofinansowaniu regionalnym nie pokazuje wprawdzie nic nowego, o czym blogerzy nie pisaliby już od kilku lat, nowe jest jednak to, że dr Zbigniew Pawłowicz robi to jako radny sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego.
"Spoglądając na mapę naszego całego województwa, wyraźnie widać niedofinasowanie części zachodniej województwa, które otrzymało łącznie 41,7% dotacji, natomiast preferowana część wschodnia 58,3%, różnica 16,6% przy ogólnej wartości projektów daję kwotę ponad 4 miliardy 200 milionów złotych."
źródło: https://www.facebook.com/pawlowicz.zbigniew |
"W wykorzystaniu dotacji UE w latach 2004-2014 województwo kujawsko-pomorskie ze średnim wynikiem na mieszkańca województwa na poziomie 6469 zł uplasowało się na 16 miejscu, czyli ostatniej pozycji w kraju. Dla porównania w województwie warmińsko-mazurskim na mieszkańca przypadło średnio 10 802 zł. Średnia krajowa wartość to 8932 zł, więc województwo kujawsko-pomorskie jest poniżej średniej krajowej o aż 2463 zł."
Chciałbym w tym miejscu przypomnieć mój niedawny wpis pokazujący ogromne różnice poparcia dla Platformy Obywatelskiej. Pisałem tam:
"Fenomenalny wynik PO w okręgu toruńskim (56,64%), w który pompowane są od lat ogromne pieniądze unijne i krajowe nie zmienia obrazu postępującej dezaprobaty dla sposobu zarządzania regionem. Wynik PO zsumowany w pozostałych okręgach kuj-pomu jest ponad dwukrotnie niższy niż w okręgu toruńskim i wynosi 27,85%. Czy to jest obraz regionu, który rozwija się w sposób zrównoważony?"
Obraz nakreślony przez analizę doktora Pawłowicza dopełnia wizerunku tego niezrównoważonego rozwoju.
Media przychylne marszałkowi usiłują z jego dobrego wyniku wyborczego w toruńskim okręgu wyborczym wyciągać wniosek jakoby dobrze zarządzał on regionem. Jest to rozumowanie niezmiernie naiwne. Trudno sobie wręcz wyobrazić jak logicznie myślący dziennikarz mógłby rzeczywiście tak myśleć. Dobry wynik wyborczy pana Całbeckiego w jego własnym okręgu wyborczym przy dwukrotnie niższym poparciem PO w pozostałych 5 okręgach regionu dopełnia się z obrazem niezrównoważonego dofinansowania w regionie. Dowodzi jedynie tego, że marszałek potrafił zadbać o jeden z 6 okręgów wyborczych. Ale co z pozostałymi pięcioma? W pozostałych 5 okręgach regionu poparcie dla jego partii - Platformy Obywatelskiej było średnio ponad dwukrotnie niższe. Przecież mówimy o marszałku województwa, a nie "nadprezydencie" Torunia.
W okręgach wyborczych Inowrocławskim i Włocławskim poparcie dla Po ledwo przekroczyło 20% i dziwnie zbiega się ten fakt z poziomem unijnego dofinansowania w tej części regionu ponad trzykrotnie niższym niż w gminie Toruń.
Jedną z prób choćby częściowego zrównoważenia sytuacji była próba umiejscowienia w pięcioosobowym Zarządzie Województwa choćby jednego człowieka z Bydgoszczy, który mógłby patrzeć marszałkowi na ręce. Zarząd Województwa jest tym wąskim gronem decydującym o sposobie wydatkowania unijnych miliardów. Sejmik nie ma za wiele do powiedzenia. Niestety nawet taka formuła współpracy okazała się nie do przyjęcia dla marszałka Całbeckiego, który przeforsował w to miejsce spolegliwego karierowicza i, jak nazwany został przez swoich partyjnych kolegów z Bydgoszczy, "zdrajcę". Sprawa jest jednak jeszcze w toku z dwóch powodów. Po pierwsze pani premier Ewa Kopacz zablokowała dymisję Zbigniewa Ostrowskiego ze stanowiska wicewojewody, co uniemożliwia mu obecnie objęcie funkcji w Zarządzie Województwa. Po drugie sposób, w jaki marszałek Całbecki usiłował "zniechęcić" bydgoskiego kandydata do Zarządu Województwa zaowocował już doniesieniem do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Ponadto zapowiedziana jest już przez Romana Jasiakiewicza manifestacja w Bydgoszczy, mająca na celu wyrażenie sprzeciwu społecznego przeciwko traktowaniu województwa jak prywatny folwark.
Wnioski: Tak zarządzany region musi prędzej czy później się rozpaść. Moim zdaniem lepiej prędzej niż później. Straty będą mniejsze. Szybciej zyskamy szanse na rozwój.
Poniżej prezentuję jeszcze propozycję bydgoskiego lidera Kongresu Nowej Prawicy, pana Marcina Sypniewskiego dotyczącą podziału województwa kujawsko-pomorskiego:
Czy postulat likwidacji kuj-pomu zyska w przyszłości kolejnych zwolenników? Czy tak sformułowane stanowisko przysporzy popularności Kongresowi Nowej Prawicy w regionie? Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz