Coraz bardziej dotkliwy staje się problem przejazdu kolejowego z
zaporami na Bielawach. Ruch pociągów w tym miejscu jest bardzo duży,
więc auta stoją cierpliwie czekając aż pociąg przejedzie. Problem
podnosi Express Bydgoski w tekście:
Przejazd kolejowy na inwalidów utrudnia codzienne życie wielu mieszkańcom.
Nie jest to nowe zjawisko. Pisałem o tym dokładnie 2 lata temu. Cały tekst dostępny jest tutaj:
Przejazd kolejowy z zaporami w środku miasta, czyli BiT City po bydgosku.
Bydgoszczanie to bardzo dziwna społeczność. Narzekają na otaczającą ich rzeczywistość, ale większość i tak wybiera ciągle tych samych ludzi do sprawowania władzy w ich imieniu. Projekt BiT City w takim kształcie ktoś przecież wymyślił i zatwierdził.
Ktoś podjął decyzję, że bezkolizyjny wiadukt zbudowany zostanie we wsi Cierpice pod Toruniem liczącej kilkaset osób, a przejazd kolejowy na Bielawach będzie wstrzymywał ruch tysięcy pojazdów dziennie. Co ciekawe wiadukt w Cierpicach zbudowano z bydgoskiej części pieniędzy na BiT City, która zwolniła się po rezygnacji z budowy linii kolejowej od Trzcińca na lotnisko.
Od dłuższego czasu przestałem angażować się w redagowanie tego bloga. Na tą decyzję miło wpływ kilka czynników, ale jednym z nich jest całkowity brak sensu opisywania absurdów towarzyszących nam na co dzień w Bydgoszczy. Reakcji władz bynajmniej nie ma na to żadnej. Robią to co sobie wymyślą, a konsultacje są po to, żeby się odbyły. Czasami o tych absurdach napiszą nawet lokalne media, ale za chwilę ten głos zaginie w chóralnej propagandzie sukcesu.
Niedawno ogłoszono jak podzielone zostaną regionalne inwestycje kolejowe realizowane w najbliższych latach z inicjatywy samorządu województwa. Podzielone, to słowo trochę na wyrost, bo realizowane mają być te nie związane z Bydgoszczą. Te bydgoskie, jak linia 209 na odcinku fordońskim czy linia 356 z Błonia do Szubina i Kcyni nie mają zapewnionego finansowania. Nie są również w żaden sposób przygotowane.
Osoby zainteresowane sprawami transportu serdecznie zachęcam do odtworzenia tego materiału:
O 800 milionach PLN na transport w kuj-pomie w Samorządnych TVB
W programie Samorządni w TVB radni Sejmiku Województwa Roman Jasiakiewicz i Andrzej Walkowiak przedstawili widzom przykrą prawdę, że remont linii 356 nie ma żadnych "fiszek", żadnej dokumentacji projektowej. Jest jedynie taką maskownicą, żeby władze województwa mogły w ogóle przerywaną kreską wrysować na mapkę coś na zachód od Bydgoszczy. A że tego się nie wykona, to już przecież nie jest problem tych władz.
To jest żenujące. Człowiek , który teoretycznie powinien rozumieć potrzeby Bydgoszczy, Zbigniew Ostrowski nie widzi nic dziwnego, że samorządom zachodniej części regionu proponuje się wizję rewitalizacji linii kolejowych razem z propozycją dopłacania przez gminy do przewozów realizowanych w tej części regionu, podczas gdy żadna z gmin we wschodniej części regionu nie dopłaca do przewozów kolejowych ani złotówki. A rentownej linii kolejowej w regionie nie ma ani jednej. Do każdej się dopłaca, z tą różnicą, że dopłaca budżet województwa. Z pewnością skutecznie w ten sposób wybito z głowy wielu samorządowcom z zachodniej części regionu marzenia o przywróceniu szybkich i bezpiecznych połączeń kolejowych z Bydgoszczą. Wielu z nich reprezentuje zapewne zbyt niski poziom intelektualny, żeby zadać marszałkowi pytanie dlaczego jedne gminy mają dopłacać do przewozów kolejowych, a inne, niby w tym samym regionie, nie muszą.
Jak się wybije samorządowcom z głowy koleje, to jest dużo prościej, bo można z czystym sumieniem powiedzieć, że gminy nie chcą kolei. To jest prawdziwa szopka.
A problem zablokowanych korkami dojazdów do Bydgoszczy z każdym rokiem staje się coraz bardziej palący. W Bydgoszczy brakuje już ludzi do pracy w wielu branżach. Władze zamiast chwalić się niskim bezrobociem powinny dostrzec i starać się rozwiązać problem słabego skomunikowania Bydgoszczy z jej najbliższym otoczeniem.
Szybkie koleje łączące tereny aglomeracji bydgoskiej z Bydgoszczą, któremu to projektowi poświęciłem na tym blogu trochę miejsca swego czasu, są szansą na pozyskanie przez bydgoskie firmy kolejnych tysięcy pracowników z terenów podmiejskich. Bez tych pracowników dynamika przemysłowej i biznesowej Bydgoszczy wkrótce przygaśnie. Nad poprawą skomunikowania z terenami podmiejskimi trzeba było zacząć pracować przed wielu laty, ale tą szansę ciągle zaprzepaszczamy. Główne drogowe arterie wylotowe są zablokowane w godzinach szczytu, a oferta kolei jest ciągle zbyt mało atrakcyjna.
Wylot na Brzozę, Przyłęki czy Inowrocław blokuje przeciążony odcinek drogi DK25 od Stryszka do Brzozy. Nie jest tam realizowana żadna inwestycja zwiększająca przepustowość.
Wylot na Murowaniec, Szubin zablokowany jest w Białych Błotach. Drogi wojewódzkiej "niedasię" poszerzyć. Żeby dojechać do trasy S5 trzeba będzie odstać w korku. Nie ma perspektyw na poprawę przepustowości.
Wylot w kierunku Łochowa zablokowany przez wąską ulicę Nakielską. Projekt jej poszerzenia miał być realizowany kilka lat temu, ale zrezygnowano z niego, tak samo jak z przedłużenia linii tramwajowej na Zachód do Plażowej wraz z przebudową wiaduktu.
Przygotowywana jest rozbudowa Grunwaldzkiej do węzła S5, ale już dalej S10 nie pojedziemy, bo nie ma na rozbudowę tej drogi zielonego światła. Inne aglomeracje takie wylotówki po 20, 30, 50 kilometrów od rogatek miasta zbudowały już dawno temu. Teraz nie ma takiego programu krajowego, bo już mało kto jest nim zainteresowany w innych dużych ośrodkach TOP10 w Polsce.
Można by na temat słabości naszego systemu transportowego napisać wiele tekstów, ale efekt będzie dokładnie taki sam. Zerowy.
Władze naszego miasta nie potrafią zdiagnozować jego problemów rozwojowych i im przeciwdziałać. We wspomnianym programie "Samorządni" redaktor Radajewski pytał, słusznie zresztą, gdzie są jakieś dokumenty pokazujące korzyści z rewitalizacji linii kolejowej 356. Ale ich nie ma. Propozycja opracowania studiu dla SKM-ki została przez prezydenta Bruskiego i Radę miasta w zimie 2 lata temu odrzucona. Próbowano wmawiać opinii publicznej, że takie opracowanie przygotują władze samorządowe województwa, ale one nie są władzami województwa tylko wschodniej części województwa. W takim województwie jak obecny kuj-pom takie opracowanie nigdy nie powstanie, bo poprawa skomunikowania Bydgoszczy z zachodnią częścią aglomeracji ma być blokowana jak długo się da. To jest decyzja polityczna, ale nie logiczna.
"Podział" kasy na regionalne inwestycje kolejowe w kuj-pomie pokazuje, że to województwo nie ma racji bytu w obecnym kształcie. Gdyby istniało województwo bydgoskie nikt by nam nie wmawiał, że za wszystkie nasze wojewódzkie pieniądze warto rewitalizować linię Toruń - Lipno, czy Toruń - Chełmża. Toruń inwestowałby za pieniądze swojego regionu w poprawę skomunikowania ze swoim otoczeniem, a Bydgoszcz i jej otoczenie decydowałoby jakie inwestycje kolejowe przeprowadzić na liniach województw Bydgoskiego. Obecnie nie zrewitalizujemy za regionalne pieniądze żadnej linii na terenie funkcjonalnie powiązanym z Bydgoszczą. Żadnej.
Ludzie, którzy podejmują takie decyzje śmieją Wam się w twarz, bydgoszczanie. Miłego stania w korkach.