środa, 6 maja 2020

Od miesiąca spada procentowy udział pozytywnych próbek COVID-19 w Polsce.

W Europie zachodniej ciągle spada liczba zgonów spowodowanych przez korona wirusa COVID-19. Średnia z 7 dni w okolicach 10 kwietnia wynosiła ponad 10 przypadków śmiertelnych dziennie na 1 milion mieszkańców. Obecnie spadła o ponad połowę, do wartości 4,74.



Wykres zamieszczony powyżej , tak jak pisałem tydzień temu tutaj, pokazuje liczbę przypadków śmiertelnych na 1 milion mieszkańców w 9 krajach Europy. Na wykresie prezentowana jest średnia z 7 dni, w celu wygładzenia wykresu. W skład tej grupy krajów wchodzą:

  • Belgia;
  • Włochy;
  • Francja;
  • Hiszpania;
  • Szwecja;
  • Anglia;
  • Niemcy;
  • Holandia;
  • Szwajcaria.

W Polsce rocznie umiera ponad 400 tysięcy osób. 

Głównie na choroby układu krążenia i nowotwory. Same nowotwory powodują około 25 % zgonów, czyli ponad 100 tys rocznie śmierci naszych rodaków.

źródło: https://www.politykazdrowotna.com/48211,umieralnosc-w-polsce-najczestsze-przyczyny-zgonow


Dotychczas zarejestrowana liczba zgonów w Polsce z powodu (czy przy obecności) COVID-19 wynosi 733 osoby. Średnio umiera w Polsce około 21 osób (średnia z ostatnich 4 tygodni). Gdyby taka śmiertelność utrzymała się przez rok, to umrze nas przez ten rok z korona wirusem około 7,6 tysiąca osób. Jak wiemy w większości to osoby starsze, posiadające współistniejące choroby. Część z nich umrze niezależnie od tego czy zarażą się wirusem , czy nie.

Patrząc na obecne trudności z dostaniem się do lekarza  i ogólny strach ludzi przed kontaktem ze służbą zdrowia można mieć obawy, czy taka sytuacja nie przełoży się niestety w dużo większym stopniu na wzrost śmiertelności Polaków zwłaszcza na choroby nowotworowe. W tych przypadkach czas diagnozy i reakcji jest kluczowy. Jeżeli liczba śmierci na nowotwory podskoczy nam "tylko" o 20%, to umrze z tego powodu 3 razy więcej Polaków niż na COVID-19. Obecnie można odnieść wrażenie, że w Polsce leczy się teraz tylko COVID-19, a resztą zajmiemy się kiedy indziej. Takie demonizowanie COVID-19 może doprowadzić wielu tragedii. Dlatego wydaje się, że trzeba powoli wracać do normalnego życia. Trzeba zmagać się ze wszystkimi zagrożeniami, proporcjonalnie do skali zagrożenia. Korona wirusy,to tylko jedno z zagrożeń. Co z resztą? Jeżeli pogrążymy gospodarkę, to zwyczajnie nie będzie kasy na walkę z wieloma innymi zagrożeniami, które niszczą nasze zdrowie i odbierają nam życie.
 
Widać wyraźnie, że śmiertelność z powodu korona wirusa spada. Nawet tam gdzie utrzymuje się wysoka ilość nowych infekcji to ilość przypadków śmiertelnych spada. Tak jest na przykład w Wielkiej Brytanii:


https://www.worldometers.info/coronavirus/country/uk/


Anglia ciągle pod dużą presją wirusa.


Ciężka sytuacja panuje na wyspach, zwłaszcza w Anglii. Tam wskaźnik procentowego wzrostu ilości zanotowanych przypadków śmiertelnych od kilku tygodni utrzymuje się na poziomie około aż 40%. O połowę niższy wzrost śmiertelności jest w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

źródło: https://www.euromomo.eu/graphs-and-maps
To jest nadmiar procentowo większy niż we Włoszech, Francji a nawet Belgii. W statystykach podawanych łącz nie dla całej Wielkiej Brytanii nie wygląda to tak źle. Strona euromomo.eu rozdziela statystyki na Walię, Szkocję, Irlandię Północną oraz Anglię, co pozwala bardziej  docenić obecną siłę wirusa w tym kraju.

 Europa wschodnia przechodzi wirusa znacznie łagodniej.



Widać też taką tendencję, że kraje Europy środkowej i wschodniej mają zdecydowanie niższą śmiertelność na COVID-19 niż kraje Europy południowej i zachodniej.

W Polsce umieralność nie przekracza 1 osoby na milion osób dziennie. Na Białorusi, gdzie ograniczenia kontaktów społecznych są znikome jest już spora liczba (prawie 20 tysięcy) osób ze stwierdzoną infekcją COVID-19, ale umiera tam po kilka osób dziennie. Dlaczego tak jest? Spotkałem się z hipotezą, że wynika to z innego systemu szczepień w krajach dawnego bloku wschodniego.
Spotkałem się także z hipotezą, że intensywność działania kolejnych mutacji wirusa spada. Naukowcy będą się spierać o to latami. Niezależnie od tego jakie są rzeczywiste przyczyny to liczby pokazują, że ten wirus nie zagraża nam tak mocno jak mogliśmy przypuszczać patrząc miesiąc temu na pogrążoną w żałobie i sparaliżowaną strachem  Lombardię.

Co ciekawe, na Białorusi od kilku tygodni trwają piłkarskie rozgrywki we wszystkich ligach. Co więcej, mecze rozgrywane są z udziałem publiczności. Jak widać nie spowodowało to żadnej katastrofy. W Polsce toczy się oczywiście  zażarta debata na temat skali ograniczeń. W dużej mierze ma ona charakter polityczny. Zbliżają się przecież wybory. Dla mnie ich termin nie ma tak wielkiego znaczenia jak dla polityków, ale cała reszta konsekwencji wynikających ze stosowanych ograniczeń uderza w gospodarkę, w nasz tryb życia, sposób spędzania czasu, a więc w nas wszystkich. Dlatego staram się bez emocji patrzeć na liczby. Co one mówią? W jakiej fazie pandemii  jesteśmy?

Od około miesiąca spada w Polsce procentowy udział pozytywnych próbek badań na COVID-19. 


źródło: Autor zbioru danych: Michał Rogalski - COVID-19 w Polsce


To jest moim zdaniem bardzo ważny wskaźnik. 7 kwietnia 2020 wynosił on 5.04% Obecnie, na dzień  5 maja wynosi już tylko 3,57 %
Liczba pozytywnych wyników testów podawana w mediach budzi większe emocje, ale ilość testów wykonywanych każdego dnia zmienia się od 7 do 16 tysięcy. W takich warunkach liczba pozytywnych wyników również będzie się mocno zmieniać. Za to konsekwentny spadek udziało procentowego próbek pozytywnych pokazuje, że jako społeczeństwo jesteśmy coraz mniej zainfekowani tym wirusem. Mimo rozpoczętego luzowania ograniczeń procentowy udział pozytywnych próbek spada. Rosnące temperatury oraz większa ilość promieniowania słonecznego ograniczają zdolność wirusa do rozprzestrzeniania się. Gdyby ktoś chciał udowodnić, że jest inaczej mógłby zrobić pewnego dnia w Polsce nie 15 tysięcy testów, ale 150 tysięcy. Co byśmy uzyskali? Być może również około 3,5% pozytywnych próbek, czyli ponad  5 tysięcy nowych przypadków dziennie. Nie stać nas na to, więc się tego nie dowiemy. W drugą stronę też to działa. Jeżeli zrobimy 1,5 tysiąca testów dziennie, to stwierdzimy z radością, że mamy tylko 5 nowych chorych. W taki sposób można łatwo manipulować ludźmi, nastrojami społecznymi. Trudniej manipulować procentowym udziałem pozytywnych testów, dlatego ten wskaźnik jest bardzo istotny.

W USA i Szwecji ten wskaźnik wynosi około 16%, w Hiszpanii około 13%, a w Niemczech 6%, w Polsce 3,5% i spada.

Liczba osób hospitalizowanych maksimum miała 20 kwietnia.


Kolejną liczbą obiektywną jest ilość osób hospitalizowanych w Polsce. W przypadkach ostrego przebiegu choroby ludzie nie mają wyjścia i zgłaszają się do szpitali. Co się  dzieje z liczbą osób hospitalizowanych w naszym kraju z COVID-19? Jest stabilna od kilku tygodni.

źródło: Autor zbioru danych: Michał Rogalski - COVID-19 w Polsce - hospitalizacje
4 kwietnia 2020 roku liczba hospitalizacji przekroczyła 2400 pacjentów z COVID. 21 kwietnia skoczyła do 3,5 tysiąca, aby spaść obecnie do 2760 na dzień 5 maja. To są liczby obiektywne, mało podatne na manipulacje.

czytaj też: COVID-19 wyraźnie przygasa w Europie [wykres]