W poprzednich wyborach Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska postanowiła wystawić kandydatów na listach wyborczych we wszystkich okręgach miasta. Miałem zaszczyt stać na czele jednego z nich. Kierowała nami troska o Bydgoszcz oraz chęć stworzenia alternatywy dla systemu partyjnego, który niestety ciągle mocno trzyma się w Bydgoszczy. Nie udała nam się sztuka sforsowania 5% progu wyborczego, chociaż byliśmy blisko tej granicy. Działaliśmy w oparciu o własne, prywatne, a więc mocno ograniczone środki finansowe, kosztem pracy zawodowej i rodzin. Działaliśmy w miarę możliwości w terenie, a także w mediach społecznościowych.
Myślę, że nie osiągnęliśmy naszego celu przede wszystkim ze względu na ogromną dysproporcję możliwości finansowych pomiędzy nami a komitetami dużych sejmowych partii. Popełniliśmy również szereg błędów, które wynikały z braku w pełni profesjonalnego wsparcia kampanii, co przecież także słono kosztuje.
Niemniej jednak swoją ofertę złożyliśmy bydgoszczanom. Na miarę swoich możliwości przedstawiliśmy własną wizję Bydgoszczy. W mojej ocenie to właśnie te możliwości okazały się zbyt małe, a zasięg prowadzonej kampanii ograniczony. Wierzę w to, że ta oferta była i cały czas jest, ciekawa, jednak finansowe i organizacyjne możliwości stowarzyszenia nadal nie pozwalają skutecznie dotrzeć z tym przekazem do wyborców. Z tego względu ponowne prowadzenie kampanii wyborczej mogłoby być tylko stratą prywatnych pieniędzy i czasu.
4 lata temu nie udało się wprowadzić nam do Rady Miasta ani jednego radnego, zatem nie pozostało nic innego jak uszanować wynik wyborów. Ja rozumiem w ten sposób demokrację, że władzę razem z odpowiedzialnością za tempo rozwoju miasta przejmują wygrani. Czasami jesteśmy świadkami sytuacji gdy rządzące ugrupowanie przejmuje i realizuje pomysły opozycji. W sprawach związanych siecią transportu zbiorowego kontaktowały się ze mną osoby związane z opozycją działającą w Radzie Miasta. Niestety próby realizacji tych postulatów nie przyniosły rezultatu.
Sprawny transport zbiorowy w Bydgoszczy nie przestał mnie obchodzić, jednak nie jestem osobą, która lubi latami walić głową w mur. Stare przysłowie mówi: "głową muru nie przebijesz". Jeżeli w przyszłej Radzie Miasta większość będą stanowiły osoby chcące zmienić podejście do organizacji transportu zbiorowego, jeżeli prezydent miasta będzie zainteresowany zmianami funkcjonowania transportu zbiorowego, to społeczna praca włożona w analizy systemu transportowego i dokumentów transportowych miasta i regionu być może zacznie mieć większy sens.
Gdy patrzę na tego bloga, to widzę że teksty, które powstawały kilka lat temu niewiele straciły na aktualności. Opisywane w nich problemy często pozostały nie ruszone od wielu lat. Najbardziej boli mnie ilość czasu bezpowrotnie traconego przez bydgoszczan na powolne przemieszczanie się po mieście. Wizyty w innych dużych miastach polski są dla mnie zawsze bardzo trudne, bo wtedy widać, że zmarnowaliśmy wiele lat ,podczas gdy inni usprawniali swoje systemy transportowe. Jest mi przykro, że w nasze miasto konsekwentnie powiatowieje. W wielu aspektach miejskiej egzystencji. Bydgoszcz potrzebuje nowych, ambitnych elit. Trudno w tej chwili przewidzieć czy w Bydgoszczy i we władzach kuj-pomu dojdzie do zmiany.
Ja oddam mój głos na zmianę.
W zasadzie powinien podziękować prezydentowi Rafałowi Bruskiemu, bo wyleczył mnie z zaangażowania w sprawy miasta.
Dlaczego wycofałem się z publikowania tekstów na tym blogu? Z kilku powodów. Najważniejszy był jeden. Po pierwsze nie było widać jakichkolwiek efektów tej pracy. Kiedyś myślałem, że w sferze publicznej debaty dyskutuje się na temat tego co jest najlepsze dla rozwoju miasta. To nie jest prawda. W mojej ocenie wiele naszych postulatów, nawet tych dobrze podpartych argumentacją nie doczekało się rzetelnej analizy. Były i są konsekwentnie ignorowane. Procesy konsultacji w mojej ocenie dalekie są w Bydgoszczy od rzetelności. Ich celem nie jest poszukiwanie najlepszych rozwiązań. Jest obowiązek to robimy konsultacje i odfajkowane. Na końcu pojawia się pytanie po co tracić czas na taką zabawę?
Słyszałem takie opinie, że przed czterema laty kampania Metropolii Bydgoskiej była za bardzo merytoryczna. Być może to prawda. Gdy patrzę na obecną kampanie, to stosunkowo mało w niej merytorycznych treści. Sporo brutalnej politycznej walki. Mało miejsca zostało na Bydgoszcz. Ci wielcy, którzy ją prowadzą podzielą między siebie mandaty. Oby ten podział przyczynił się do rozwoju miasta i wzrostu poziomu życia ludzi. Tego na końcu w dłuższej perspektywie życzą sobie mieszkańcy.
Mi jest przykro, że tak mało dyskusji o Bydgoszczy. Jestem jednak zadowolony z faktu, że 4 lata temu poprosiliśmy bydgoszczan o głosy. Gdybyśmy nie złożyli bydgoszczanom swojej oferty to czułbym się z tym gorzej. Bydgoszczanie wybrali 4 lata temu największe partyjne komitety wyborcze, które dominowały na wyborczych bilbordach i od lat stanowią duże, przewidywalne marki na politycznym i samorządowym rynku. W innych miastach udało się przebić kilku pozapartyjnym komitetom. Być może zabrakło nam dodatkowych głupich kilkuset tysięcy złotych na w pełni profesjonalną i skuteczną, nachalną kampanię.
W efekcie poprzednich wyborów bydgoszczanie otrzymali Radę Miasta i władze województwa na miarę swoich preferencji wyborczych. Jeżeli są zadowolenie z efektów, to gratuluję. Ciągle jednak słyszę sporo narzekania na zbyt duży poziom głupoty, przekupstwa, prywaty w naszych władzach.
Chciałbym żyć w innym świecie, w którym o problemach miasta rozmawia się w inny sposób. Chyba nie pasuję do tego naszego świata.
Czy Bydgoszcz dobrze wykorzystała ostatnie 4 lata? W mojej ocenie słabo. Mam nadzieję w tym tygodniu napisać dlaczego tak uważam. Same konkrety.
No i tekst już jest
Same konkrety, czyli dlaczego warto iść na wybory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz