czwartek, 14 stycznia 2016

Ekspert Fundacji Batorego ostrzega przed zbyt rozległą metropolią bydgosko-toruńską. W metropolii potrzeba kosensusu.

Chciałbym dzisiaj udostępnić bardzo ciekawą rozmowę z panem Dawidem Sześciło, ekspertem Fundacji Stefana Batorego, prawnikiem z Uniwersytetu Warszawskiego.

Całą rozmowę można odsłuchać na stronie radia PIK

Pan Sześciło odnosi się między innymi do procesów kształtowania obszarów powiatów metropolitalnych, problemów z zarządzaniem nimi, braku reprezentacji pełnego przekroju społeczeństwa w jego władzach oraz braku bezpośredniego wpływu mieszkańców na działania władz powiatów metropolitalnych.

Pytany o metropolię w kujawsko-pomorskim nie kryje swoich obaw, że w przypadku kreowania rozległej metropolii z udziałem Bydgoszczy i Torunia prawdopodobne jest sparaliżowanie procesów decyzyjnych. Na mocy ustawy wymagany jest bardzo duży stopień zgodności samorządów w kreowaniu strategii i pełnej akceptacji podejmowanych decyzji, wręcz konsensusu:

"Tworzenie w tym konkretnym przypadku wielkiej metropolii Bydgosko-Toruńskiej wydaje mi się zadaniem dość karkołomnym, to znaczy nie da się tego przeprowadzić w sposób skuteczny, jak sądzę, w ciągu kilku miesięcy, również z tego względu, że sama ustawa o związkach metropolitalnych nie gwarantuje jeszcze, że związki te będą działały w sposób efektywny. W ustawie tej wpisany jest tzw. wymóg podwójnej większości przy podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji, większości opartej zarówno na większości samorządów głosujących za jakimś rozwiązaniem, jak i na liczbie mieszkańców tychże samorządów. W sytuacji kiedy mamy duży związek metropolitalny rodzi się większe ryzyko, że dojdzie do paraliżu decyzyjnego w jego codziennym zarządzaniu. Po prostu związek będzie istniał, ale nie będzie w stanie podejmować decyzji, dlatego, że w ustawę wpisany jest mechanizm, który wymaga właściwie konsensusu do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Jeżeli nie mamy gwarancji, że na ten konsensus między na przykład Bydgoszczą i Toruniem jest szansa w konkretnych przypadkach, to być może szkoda czasu na tworzenie związku metropolitalnego, bo i tak nie będzie on w stanie podejmować skutecznych decyzji".




Ekspert fundacji Batorego, Dawid Sześciło; fot maszglos.pl

Historia wieloletniego konfliktu na płaszczyźnie samorządów obu miast  i ewidentny brak spójnej wizji rozwoju wskazują, że taka metropolia mogłaby na papierze powstać, ale w praktyce pozostała by martwym organizmem, niezdolnym do podejmowania decyzji, sprawnego prowadzenia  inwestycji, a  generującym dodatkową administrację. Przykładem niech będzie elektroniczny bilet metropolitalny, który nie został wdrożony mimo zakończenia perspektywy unijnej 2007-2013 i nic nie zapowiada żeby miał szybko powstać. Pasażerowie kolei BiT City, projektu wdrażanego nakładem prawie miliarda PLN jeżdżą dalej na papierowych biletach okresowych tak jak w głębokim PRL-u. Trudno o lepszą ilustrację dla paraliżu decyzyjnego panującego w skonfliktowanym tworze jakim jest kuj-pom.

Dobrze, że takie opinie wypowiada ekspert z fundacji Batorego, bo opinie z regionu mówiące o tym od lat nie były promowane w mediach. Być może takie słowa niezależnego eksperta z Warszawy zostaną przyjęte z większym zrozumieniem. Tym bardziej ukłony w stronę radia PIK.

Od wielu lat w regionie kujawsko-pomorskim w sprawie metropolii prowadzona jest polityka, polegająca na narzucaniu przez władze regionu swojej wizji, polegająca na ignorowaniu głosów bydgoskiego samorządu oraz społeczeństwa. Mimo braku akceptacji forsowanych przez władze regionalne wizji umieszcza się takie zapisy w przeróżnych dokumentach strategicznych województwa, korzystając z politycznej większości w sejmiku województwa. To jest bardzo ciekawe, bo dokumenty mające dotyczyć metropolii kształtowane są przez sejmik wojewódzki, którego przedstawiciele pochodzą w większości z powiatów nie mających z metropolią nic wspólnego. Czy to nie jest dziwne? Jaka jest wiarygodność takich dokumentów? Sprawne funkcjonowanie metropolii powinno być zależne od decyzji jej mieszkańców, którzy będą przecież najbardziej zainteresowani, żeby ich pieniądze były racjonalnie wydawane przez władze metropolii na cele zdefiniowane w jej strategii. Przez bardzo wiele lat  przeróżni samorządowcy i politycy słabo związani z Bydgoszczą wypowiadali się bardzo mocno i dobitnie o tym jak ma wyglądać i działać metropolia w naszym regionie. Potem przegłosowywali przeróżne dokumenty strategiczne w tej sprawie przy częstym sprzeciwie Bydgoszczy, jedynego miasta w regionie posiadającego ponad 350 tysięcy mieszkańców, w którego bliskim otoczeniu żyje ponad pół miliona ludzi. A na mocy ustawy tylko taki organizm daje podstawy do tworzenia powiatów metropolitalnych.



"Tworzenie w tym konkretnym przypadku wielkiej metropolii Bydgosko-Toruńskiej wydaje mi się zadaniem dość karkołomnym [...]

 W sytuacji kiedy mamy duży związek metropolitalny rodzi się większe ryzyko, że dojdzie do paraliżu decyzyjnego w jego codziennym zarządzaniu." - powiedział Dawid Sześciło, z fundacji Batorego na antenie radia PIK.



Ciągle mało wiemy o procesie przygotowywania się przez samorząd Bydgoszczy wraz z samorządami otaczających ją gmin do wnioskowania o ustanowienie bydgoskiego powiatu metropolitalnego. Może to dobrze, że informacje na ten temat nie wydostają się na światło dzienne, jednak ciągle pozostaje spory niepokój o to, czy na końcu tego procesu zobaczymy jednorodny, homogeniczny powiat metropolitalny, który będzie mógł rozpocząć prace na przykład nad integracją wszelkich form transportu zbiorowego na terenie tegoż powiatu. Dzisiaj miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu konsultacyjnym dotyczącym tzw. „Bydgosko-Toruńskie Partnerstwo na rzecz zrównoważonego transportu” i nie odniosłem wrażenia, że w najbliższym czasie cokolwiek może udać się organizacyjnie zintegrować ponad to co już dawno zrobiono. A co rzeczywiście zrobiono przez prawie dekadę rozmawiania o integracji transportu? Doczepiono do komunikacji miejskiej Bydgoszczy i Torunia kolej BiT City, czyli zaledwie jedną z 7 linii kolejowych docierających do Bydgoszczy, a nawet to bez wprowadzonego biletu elektronicznego do obsługi tej zintegrowanej komunikacji. Nie potrafiono też do tej integracji wykorzystać wdrożonej przed wielu laty z sukcesem elektronicznej Bydgoskiej Karty Miejskiej. Nie ma także żadnych form integracji taryfowej bydgoskiego transportu miejskiego z ofertą autobusowych przewoźników w regionie jak PKS Bydgoszcz czy K-PTS. A korki rosną.

Te suche fakty pokazują, że potrzebne jest powstanie nowej instytucji, która podlegając pod władze powiatu metropolitalnego przeprowadzi ten proces integracji skutecznie, najpierw na mniejszym obszarze. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten system w późniejszym terminie rozszerzyć na całe województwo.

W mojej ocenie minęło już zbyt wiele lat, żeby spodziewać się, że teraz nagle władze regionu przeprowadzą realną integrację transportu skoro nie potrafią tego zrobić przez dekadę. Założenia tego systemu sięgają pierwszej kadencji prezydenta Konstantego Dombrowicza, a teraz mamy drugą kadencję prezydenta Rafała Bruskiego. Minęło już naprawdę wiele lat, a systemu ciągle nie ma. 

Ustawa o powiecie metropolitalnym daje okazję do przejęcia kompetencji związanych z zarządzaniem transportem na tym obszarze władzom powiatu metropolitalnego, w tym transportem kolejowym, co do tej pory było niemożliwe. To otwiera drogę do szybszej poprawy jakości systemu transportowego, zwłaszcza na terenach znajdujących się obecnie poza zasięgiem działania bydgoskiej komunikacji i bydgoskiej BKM-ki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz