środa, 9 grudnia 2015

Tylko 40% podróży osobówkami to oznacza mniejszość.


Dodam jeszcze taki prowokacyjny podtytuł:

Pokolenie "homo tabletis" nie lubi marnować czasu na jeżdżenie autem.


Właśnie w  internecie na blogu bydgoszczblog.pl znalazłem próbę oceny działania portali informacyjnych związanych z naszym miastem. Nie mam zamiaru polemizować z zamieszonym tam rankingiem, a jedynie podziękować autorowi za reklamę mojego bloga.

źródło: bydgoszczblog.pl


Wpis pochodzi sprzed pół roku, ale przyznam, że nie miałem wtedy pojęcia o istnieniu tego bloga. Jego autor, pan Andrzej Padniewski nie sili się na jakieś złożone uzasadnienie prezentowanej wyżej opinii. Posługuje się sarkazmem i bardzo uproszczonym wnioskowaniem, ale jego wypowiedź zapewne dobrze obrazuje powszechną świadomości problematyki transportu. Bez wątpienia, spora część naszej społeczności myśli podobnie:

ludzie mają samochody, te są wygodniejsze, szybsze, stajemy się bogatsi, więc stać nas na tankowanie coraz tańszego paliwa


Dobrze brzmi? Na pierwszy rzut oka nieźle, ale....

Nie wiem, czy pan Andrzej, który niedawno przeprowadził się do Bydgoszczy z Torunia przez te kilka miesięcy zdążył już zmienić nieco zdanie. Jest taka szansa, bowiem opinie o wyższości samochodu dominują generalnie w małych miasteczkach czy na terenach wiejskich i podmiejskich gdzie zjawisko korków nie dało się jeszcze nikomu porządnie we znaki.

Po kilku miesiącach mieszkania w Bydgoszczy pan Andrzej miał być może szansę postać w korkach w drodze na Osową Górę czy np rano w drodze z Fordonu na zachód miasta. Może jeszcze nie, ale jest szansa, że ktoś ze znajomych mu już opowiedział o codziennych podróżach do pracy trwających ponad godzinę w jedną stronę.
Ja żyję w Bydgoszczy ponad 40 lat i takich opowieści trochę się nasłuchałem. Co gorsza samochód niewiele pomaga, gdy zablokowane są korkami wszystkie arterie w osi W-Z miasta.

Słyszałem opowieści znajomych z zachodnich części aglomeracji, którzy kupowali terenowe samochody i w szczycie desperacji próbowali przedostawać się przez zakorkowaną ścianę zachodnią miasta nie zupełnie zgodnie z przepisami, wykorzystując nawet jakieś tajemnicze leśne dróżki.

Sam odstałem swoje w autobusach, zablokowanych tramwajach, czy w osobowym aucie, które w kontekście dojazdów do pracy odstawiłem kilka lat temu. Odstałem w korkach już wystarczająco dużo. I samochód wcale nie okazuje się w pewnych relacjach szybszy. Istnieje w Bydgoszczy spora grupa relacji, w których wykorzystanie pociągów znacznie poprawiłoby czas dojazdów do pracy/szkoły, a także ich komfort. Za tym poszłaby poprawa jakości życia pewnej grupy ludzi, dzisiaj skazanych na stanie w korkach. I właśnie do tej grupy ludzi skierowana kiedyś będzie (nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości) oferta przewozów kolejowych w obrębie miasta.

Wracając do roli samochodu w dużych aglomeracjach, chciałbym ponownie podkreślić, bo fakt ten wart jest szerokiego promowania, że podróże wykonywane w dużych aglomeracjach samochodami wcale nie stanowią większości podróży.




Nie zdziwiłbym się, gdyby było to dla wielu z was zaskoczeniem, gdyż takiej wiedzy nie miał nawet człowiek, który kształtował najważniejszy dokument kreujący politykę transportową Bydgoszczy - profesor Szczuraszek.

Podczas jednego ze spotkań pierwotnie zaprzeczał, że jest to prawda, a poprawiany przez swoich współpracowników zręcznie zmienił temat. Takie są niewygodne fakty, ale opinia publiczna bardzo rzadko jest o nich wyczerpująco informowana:

Kierowcy samochodów w miastach to mniejszość. W Bydgoszczy tylko 40% podróży obywa się autami, a 60% w inny sposób.

Pisałem o tym rok temu w tekście Kierowcy osobówek to mniejszość.
Polecam serdecznie te dane podobno bogacącym się ludziom, których obszar zainteresowania ogranicza się do auta, które podobno jest szybsze.

Czasami jest szybsze, a czasami nie. To zależy od konkretnej trasy do pokonania i pory dnia. Dawniej było zdecydowanie szybsze, dopóki nie stało się na tyle dostępne i powszechne, że mieszkańcy aglomeracji zablokowali swoje miasta tymi autami. Ten proces jest już na tyle dobrze znany, że wystarczy tylko trochę chęci, żeby zauważyć, że większość dużych miast w cywilizowanych częściach świata stawia od dawna na transport zbiorowy, rowerowych oraz jakość przestrzeni dla pieszych.

Niektórzy wydali na rozbudowę sieci drogowej miast niewyobrażalne i nieosiągalne dla nas, bydgoszczan pieniądze. Budowano prawdziwe wielopasmowe autostrady w środku miast, a one i tak się blokowały. Wbrew intencjom pomysłodawców. Brakowało coraz więcej miejsca na parkingi, a zdewastowane przez miejskie autostrady kwartały miast, zwłaszcza amerykańskich, pustoszały.
W obronie tego amerykańskiego marzenia o możliwości dojechania autem zawsze i wszędzie poniesiono niebotyczne koszty, ale nie zdało się to na wiele. Fajnie klimat tych czasów oddaje moim zdaniem spektakl grany niedawno w bydgoskim Teatrze Miejskim pt. Detroit, historia ręki. Polecam, jeżeli będzie okazja go zobaczyć. Wywarł na mnie spore wrażenie.


Myślę, że jest w stanie skłonić także do refleksji na temat niszczącego wpływu aut na tkankę miejską.

Z drugiej strony istnieje wiele przykładów udanych rewitalizacji zachodnich miast, z których centrów całkowicie lub w dużej części w ogóle usunięto ruch samochód. Warto na problem spojrzeć nieco głębiej niż tylko:

"ludzie mają samochody, te są wygodniejsze, szybsze, stajemy się bogatsi, więc stać nas na tankowanie coraz tańszego paliwa"

 

W kontekście jakości przestrzeni miejskiej, wpływu na nią transportu zbiorowego i indywidualnego polecić mogę nieśmiało lekturę mojego bloga, ale także teksty na blogu Po Bydgosku Przemka Majkowskiego, np:

 Bydgoszcz dobrze skomunikowana, część 4 - Mniej znaczy więcej


czy niektóre teksty Daniela Kaszubowskiego na jego blogu, zwłaszcza te dotyczące Bydgoskich Kolei Dojazdowych.  Na przykład  ten:

Transport miejski – czy kolej ma w Bydgoszczy szansę?

Środowiska zabiegające o zrównoważony transport, a także o zrównoważone zainteresowanie władz poszczególnymi środkami transportu są coraz lepiej widoczne i słyszalne na czele ze

Stowarzyszeniem na Rzecz Rozwoju Transportu Publicznego w Bydgoszczy


W zimie założyłem na Facebooku profil pod nazwą SKM Bydgoszcz, który bez żadnej kosztownej i nachalnej promocji polubiło ponad tysiąc ludzi w ciągu jednego tygodnia. Jest sporo ludzi, którzy skorzystali by na wykorzystaniu kolei w Bydgoszczy i nikt im nie wmówi, że "niedasię". Jeżdżą czasami do innych miast gdzie "dałosię" i część populacji zyskuje w ten sposób swój cenny czas w ciągu doby. Każdego dnia. Pół godziny zaoszczędzone w ciągu dnia, to ponad sto rocznie, a tysiące w skali życia człowieka. Oni po prostu potrzebują pociągów i coraz powszechniej dostrzegają ich potencjał w naszym długim i rozciągniętym jak kiszka mieście.

Kolejna kwestia to bogacenie się ludzi. Poziom zarobków sporej części społeczeństwa zmusza do szukania oszczędności na wszelkie sposoby. Średnia zarobków z pewnością rośnie, ale nie tak szybko jak ich mediana. Zarobki ludzi w Polsce, także w Bydgoszczy, ulegają coraz większemu zróżnicowaniu, a spora część społeczeństwa ciągle walczy o przetrwanie kolejnego miesiąca.

Ponadto fakt, że kogoś stać na paliwo nie oznacza automatycznie, że uważa za stosowne marnować swój czas patrząc w przednią szybę auta. Ja zrezygnowałem z dojazdów autami nie dlatego, że mnie nie stać na paliwo, tylko dlatego, że lubię czytać w czasie jazdy do pracy, a trochę trudno mi się to robiło podczas prowadzenia auta. :)
Można napisać jeszcze sporo tekstów w tej sprawie, ale i tak najlepiej na wzrost świadomości lepiej niż jakikolwiek tekst oddziałuje postanie sobie samodzielnie w korkach.

Być może nie przekonam tym tekstem pana Andrzeja Padniewskiego i podobnie do niego myślących współobywateli naszego pięknego miasta, ale być może skłonię chociaż do niego głębszej refleksji niż tylko takiej, powtórzę:

"ludzie mają samochody, te są wygodniejsze, szybsze, stajemy się bogatsi, więc stać nas na tankowanie coraz tańszego paliwa"

 

Co do roli jedynego kolejowego destruktora przypisanej prezydentowi Bruskiemu przez pana Andrzeja Padniewskiego to się nie zgodzę. Nie jest jedynym destruktorem, ale z pewnością jest jedyną obecnie osobą w Bydgoszczy, która mogłaby podjąć działania zmierzające do poprawy oferty kolei oraz z pewnością jest osobą, które tego nie robi.

Problem, do którego usiłował się odnieść Adam Fularz jest złożony i poważny. Na pewno za bardzo złożony, żeby próbować polemizować z nim za pomocą półsłówek i drwin.

Rola jaką mogą odegrać władze poszczególnych miast w procesie integracji wszystkich środków transportu ze sobą ( nie wyłączając kolei) jest ogromna.
Integracja to jest zadanie trudne. Przyznaję. To prawda. Jeżeli jednak ktoś czuje się na siłach być prezydentem jednego z największych Polskich miast to powinien moim zdaniem mieć odwagę kreowania zmian w systemie transportowym całej aglomeracji.
Inaczej będzie tylko obserwatorem. Obserwatorem rosnących z roku na rok korków. Nasza aglomeracja bez sprawnego podsystemu kolejowego zostanie moim zdaniem zablokowana przez rosnące korki w ciągu dekady. Zwłaszcza, że nie mamy kilku miliardów PLN na kompleksową przebudowę dróg wylotowych z Bydgoszczy czy budowę całej sieci P&R wokół miasta.

Nie mamy też marszałka, który by specjalnie dostrzegał takie problemy jak 22 tys pojazdów w ciągu na DK25 między Brzozą a Stryszkiem, zablokowaną drogę wojewódzką między Białymi Błotami a Błoniem, problemy w Osielsku.
Nawet gdyby udało się jakimś cudem skierować poważne, kompleksowe inwestycje na sieć dróg dojazdowych do Bydgoszczy, to system dróg i parkingów w  samej Bydgoszczy tego zwiększającego się ruchu pojazdów indywidualnych nie będzie w stanie wchłonąć.


społeczna propozycja zintegrowanej sieci transportowej Bydgoszczy o szkielecie kolejowo-tramwajowym


Koleje są w stanie bez większego problemu przejąć kilkadziesiąt tysięcy podróżnych z terenów podmiejskich oraz kilka/kilkanaście tysięcy podróży wewnątrz miejskich. I to bez gigantycznych inwestycji. Spora część inwestycji liniowych i punktowych (przystanki, dworce) nawet już została przeprowadzona. Właśnie dlatego tak żal, że nie są one wykorzystane do stworzenia kompleksowej, zintegrowanej, "jednobiletowej"  oferty dla mieszkańców całej aglomeracji.

mapa linii kolejowych w otoczeniu Bydgoszczy, źródło: PLK
Na koniec chciałbym zauważyć, że poprawa oferty transportu zbiorowego jest paradoksalnie także w interesie nieprzejednanych miłośników aut, bo przyciągnięcie części kierowców do atrakcyjnego systemu transportu zbiorowego spowoduje, że na drogach zostanie dla "samochodziarzy" więcej miejsca. O tym też warto pamiętać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz