poniedziałek, 1 grudnia 2014

Jaki jest Twój MiastoPogląd ?


Poznaliśmy nowego, starego prezydenta Bruskiego. Kampania przed drugą turą wyborów była już mocno niesmaczna. Mało było wątków merytorycznych. Dominowały w debatach wzajemne wrzutki personalne obu kandydatów, które osiągnęły jedynie taki skutek, jaki mogły osiągnąć: skutecznie przekonały niezdecydowanych bydgoszczan, że obaj kandydaci są złym wyborem dla miasta. I pozostali oni w dużej mierze w domach. W efekcie frekwencja w drugiej turze była bardzo słaba.
W II turze w  2006 roku do urn poszło ponad 95 tysięcy bydgoszczan. W 2010 roku w II turze zagłosowało 96,7 tysiąca mieszkańców. W 2014 było to już tylko 86 tys ludzi.

U sterów miasta, werdyktem wyborców, zachowany został status quo.
W Radzie Miasta największa zmiana to wzrost znaczenia opozycyjnego klubu PIS głównie kosztem radnych Miasta dla Pokoleń. Nie wnieśli oni zdaniem wyborców wielkiej jakości merytorycznej do pracy rady, a w głosowaniu decydującym o sposobie wydania setek milionów PLN (sprawa ZIT) głos Macieja Grześkowiaka i wstrzymanie się od głosu Macieja Eckarda pomogło Platformie Obywatelskiej przegłosować uchwałę, która entuzjazm wzbudzała tylko w Toruniu. Radnych Grześkowiaka i Eckarda jak i  klubu radnych Miasta dla Pokoleń nie zobaczymy już w nowej radzie. Nie będzie także łatwej większości, skłonnej do popierania scenariuszy kreowanych w Toruniu.

Postawa SLD pracującego w Bydgoszczy w koalicji z Platformą Obywatelską jest trudna do przewidzenia. Z jednej strony oczekiwania i wymagania koalicjanta, z drugiej strony świadomość, że wspieranie Platformy Obywatelskiej kosztowało bydgoskie SLD bolesną utratę poparcia. Co z tego wyjdzie? Konia z rzędem temu, który dzisiaj przewidzieć potrafi rozwój wydarzeń. Ja nie potrafię, ale z ciekawością będę śledził decyzje obecnej rady miasta. SLD zdobyło ponownie rolę języczka u wagi, ale nie uniknie odpowiedzialności za to co ta waga wskaże.

Przy okazji wyborów mieliśmy do czynienia z pewnym nowym zjawiskiem. Debiutancki start w wyborach komitetu wyborczego Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska był pierwszą próbą zmiany sposobu myślenia o przyszłości miasta. SMB oraz przedstawiciele kilku bydgoskich stowarzyszeń (Bunkier, Towarzystwo miłośników Miasta Bydgoszczy, Projekt Bydgoszcz, Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Transportu Publicznego w Bydgoszczy, Bydgoski Wyszogród) stworzyli program oparty na założeniu, że działania na rzecz miasta powinny opierać się na pewnym miastopoglądzie. Ludzi pracujących wspólnie nad tym projektem różni światopogląd, ale uznali, że na potrzeby działań miejskich warto działać razem.

Warto też zauważyć, że nie istnieje jeden słuszny miastopogląd. W każdej skali, w każdym obszarze te poglądy po prostu ścierają się ze sobą, począwszy od sposobu rewitalizacji ulicy, przez problemy dzielnicy, miasta, na problemach aglomeracji kończąc. Czym szybciej zrozumiemy, że istnieje ogromna różnorodność miastopoglądów tym skuteczniej jako społeczność miasta będziemy w stanie stworzyć mechanizmy wypracowywania dobrych decyzji dotyczących naszej wspólnej przestrzeni, czy naszych wspólnych pieniędzy, nazywanych potocznie budżetem miasta.

Fundamentem zmian jest uznanie, że nie istnieje jeden słuszny miastopogląd. Świadomie powtórzę to zdanie, bo powszechne uznanie go za prawdę otwiera pole do dyskusji o mieście, o każdym jego kawałku fizycznym, funkcjonalnym, czy symbolicznym.
Fundamentem pozytywnych zmian będzie uznanie, że trzeba dołożyć wszelkich starań by wspólnie z mieszkańcami poszukiwać w każdym z tych obszarów miastopoglądu dominującego. Tylko wtedy decyzje będą powszechnie akceptowane. Dzisiaj wiemy, że ludzie powszechnie zanegowali sposób rządzenia miastem. Partia "nieobecnych" znowu zjednoczyła 70% populacji. Powszechnym jest pogląd, że nie ma żadnych szans na zmiany, skoro wysiłek potrzebny do pójście do urny przekracza siły 70% społeczeństwa. Smutne.

Przenoszenie sporów światopoglądowych z parlamentu na obszar miasta spowodować może jedynie tyle, że odsunie uwagę władz miasta od poszukiwania najmocniejszych impulsów rozwojowych dla gospodarki miasta. Czy grozi nam 4-latka zmarnowana na takich właśnie światopoglądowych sporach? Patrząc na skład nowej Rady Miasta można mieć pewne obawy. Ośmielając się proponować bydgoszczanom swoją kandydaturę oraz promując komitet Metropolii Bydgoskiej miałem nadzieję, ze obecność naszych przedstawicieli w Radzie Miasta  będzie gwarantem maksymalnej koncentracji tego grona na poszukiwaniu optymalnego miastopoglądu. Tak się na razie nie stało.

Być może za 4 lata taka będzie decyzja bydgoszczan. Ale mam zamiar działać dalej  i promować taki punkt widzenia na miasto, który problemy miasta stawia zawsze w centrum uwagi.



Nasza ocena jakości partycypacji społecznej, a precyzyjniej mówiąc, stopnia otwarcia władz miasta na inicjatywy i głos mieszkańców, jest obecnie bardzo niska. To właśnie było jednym z powodów powstania komitetu wyborczego Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska. Jako jeden z najważniejszych celów jaki stoi przed nami, jest wypracowanie nowych mechanizmów udziału mieszkańców w życiu miasta oraz w kształtowaniu procesów decyzyjnych dotyczących miasta.

Istnieje kilka przykładów potwierdzających, że władze miejskie, które w dużym stopniu otworzyły się na inicjatywy społeczne, osiągnęły dobre wyniki w wyborach samorządowych. Taką sytuację odnotowaliśmy przykładowo w Lublinie i Łodzi.

Co ciekawe, Krzysztof Żuk i Hanna Zdanowska uzyskali reelekcję już w pierwszej turze wyborów. Prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski męczył się w drugiej turze, a szeroka koalicja, która utworzyła się wokół jego konkurenta powodowała, że wynik wyborów w Bydgoszczy był sprawą otwartą. Być może taki rozwój wydarzeń skłoni prezydenta naszego miasta do zmiany sposobu rządzenia miastem. Mam nadzieję, że otwartość władz miasta na inicjatywy społeczne będzie rosła. Jest to, jak widać, zarówno w interesie włodarza miasta i, bezsprzecznie, w interesie jego mieszkańców.

Czy Rafała Bruskiego stać na refleksje związane z poparciem dla jego konkurenta przez  środowiska kibiców dwu największych, bydgoskich klubów sportowych?
Czy Rafała Bruskiego stać na refleksje związane z ze spadkiem poparcia dla jego partii w Bydgoszczy o przeszło 9 tysięcy głosów w porównaniu do wyborów w 2010 roku?
Czy Rafał Bruski, stojąc na czele ZIT-u, który jest jego "dzieckiem" za 4 lata będzie mógł być dumny z tego co w ramach tego tworu zrealizuje?
Czy będzie dumny z tego jakie będzie za 4 lata znaczenie Bydgoszczy na mapie regionu i kraju?
Coraz trudniej będzie mu już na kogoś zepchnąć odpowiedzialność.
Czy Rafała Bruskiego skłoni do refleksji spadek poparcia dla niego samego w drugiej turze wyborów o 8092 głosy w porównaniu do 2010 roku?

W mojej ocenie 30 listopada bydgoszczanie nie mieli do wyboru żadnego kandydata, który dawałby powody do optymizmu. Dlatego tylko 86 tysięcy z nich uznało, że warto pofatygować się do urn wyborczych. To jest smutne, ale z drugiej strony nowa kadencja to nowa szansa dla prezydenta Rafała Bruskiego.

Mimo krytycznej oceny jego dotychczasowych działań chciałbym mu dzisiaj pogratulować reelekcji. Chciałbym mu życzyć przede wszystkim refleksji nad sposobem sprawowania władzy i wielu osiągnięć, które  będą jednocześnie sukcesami naszego miasta.

Jeżeli nowy/stary prezydent podejmie próbę głębszej refleksji i zmiany swojego podejścia do mieszkańców w kilku newralgicznych obszarach, to być może spadkowy trend poparcia uda mu się zatrzymać. Nie stanie się tak, jeżeli będzie dalej walczył z kibicami bydgoskich klubów i ignorował ich postulaty. Nie stanie się tak, jeżeli konsultacje społeczne będą jedynie udawaniem otwarcia na mieszkańców. Nie stanie się tak, jeżeli będziemy wydawali absurdalnie wysokie kwoty z  budżetu miasta na przedsięwzięcia nie służące mieszkańcom.

Zapraszam też do lektury mojego wpisu na temat rażąco wysokich kosztów jakie ponieść mają bydgoszczanie na system Bilet Metropolitalny, podczas gdy tylko 0,3% z nich ma korzystać z tego systemu. Takie absurdy trzeba eliminować, jeżeli mieszkańcy Bydgoszczy mają mieć poczucie, że ich pieniądze wydawane są w trosce o ich potrzeby.
To jest pierwszy z cyklu artykułów, który pokazywał będzie absurdy bydgoskiego budżetu.

Miasto jest nasze. Mieszkańcy muszą mieć wpływ na kierunki jego rozwoju. Muszą rozumieć dlaczego wydajemy nasze pieniądze na poszczególne inwestycje. Jeżeli władze tego nie zrozumieją i nie uszanują, to za 4 lata będzie im jeszcze trudniej o pozytywny werdykt. Życzę refleksji.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz