piątek, 12 września 2014

Przedwyborczy pośpiech w sprawie Kontraktu Terytorialnego.

Zdziwienie i zażenowanie wielu obserwatorów i uczestników życia publicznego w naszym regionie budzi ekspresowy tryb konsultacji Kontraktu Terytorialnego. Pierwotnie Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przewidywało koniec procesu negocjacji z regionami na grudzień 2014 roku. Decyzją minister Bieńkowskiej termin przesunięto jednak na październik. Władze Platformy Obywatelskiej są zapewne świadome, że po wyborach w wielu sejmikach (także w Kujawsko-Pomorskim) stracić mogą dominującą pozycję, stracić mogą także stanowisko marszałka, negocjatora Kontraktu. Gorączkowy pośpiech PO w sprawie przyjęcia tego dokumentu przed wyborami nie może zatem specjalnie dziwić. Pozostaje jednak pytanie czy takie działanie rzeczywiście jest wyrazem troski o rozwój regionów? Przecież może się okazać, że PO utraci władzę, a nowe władze samorządowe regionu będą miały realizować Kontrakt Terytorialny, którego założenia uważają w pewnej części za szkodliwe lub dalekie od optymalnych. Może to spowodować protesty społeczne i trudności z realizacją programów nieakceptowanych przez nowe władze. To z kolei może doprowadzić do nie wykorzystania części unijnych dotacji. Innych inwestycji, które wyborcy i nowe władze uznają za zasadne nie będzie można z kolei realizować, bo nie będą wpisane do KT. Czy taki pośpiech przedwyborczy nie narusza zatem podstawowych kanonów dobrych obyczajów politycznych? Po wielokrotnym ignorowaniu wyniku konsultacji społecznych przez obecne władze trudno jednak oczekiwać, żeby nagle zaczęły się one przejmować dobrymi obyczajami. Na koniec jeszcze dobra nowina: nie musimy wybierać ich na kolejną kadencję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz