Witam serdecznie. Ten blog będzie dotyczył głównie Bydgoszczy, mojego spojrzenia na proces budowania Metropolii Bydgoskiej, sytuacji gospodarczej i politycznej w mieście. Pewnie nie raz poruszę sprawy transportu zbiorowego. Mam nadzieję, że istnienie tego bloga pomoże mi wyartykułować w czytelny sposób mój punkt widzenia, ukształtowany przez kilka ostatnich lat społecznej działalności.
"Dialog
zaczyna się od wojny". Czytam właśnie wywiad z Pawłem Łysakiem zamieszczony pod tym tytułem i
zastanawiam się co najbardziej utrudnia dialog z naszymi sąsiadami ze
wschodu ( i nie myślę tu bynajmniej o Solcu Kujawskim). Wielu ludzi
wskazuje na zaszłości historyczne. W moim odczuciu najtrudniejsze dla
bydgoszczan jest jednak powtarzające się rozczarowanie, gdy w
przeróżnych negocjacjach obie strony nie spotykają się w
połowie drogi, czyli tam gdzie spotykają się zazwyczaj rzetelni
negocjatorzy. Czy możliwe jest nowe otwarcie w regionalnym dialogu?
Myślę, że tak. Dokładnie wtedy, gdy po bydgoskiej stronie pojawią się
negocjatorzy reprezentujący w 100% interes Bydgoszczy, a nie jako
reprezentanci partyjnych centrali. Tacy właśnie ludzie reprezentują
interes naszego partnera i nie można mieć o to do nich pretensji, że
robią to najskuteczniej jak potrafią. To, że ludzie twardo negocjują
nikogo nie dziwi w biznesie czy polityce. To, że podczas naszych
regionalnych negocjacji bydgoska strona nagle pęka i na polecenie
partyjnej centrali przestaje reprezentować interes bydgoszczan, nie
zostanie nigdy zaakceptowane. Przynajmniej przeze mnie. 4 lata temu w
grupie osób, z którą współpracuję uznaliśmy, że trzeba zrobić wszystko,
żeby odsunąć od władzy ekipę Konstantego Dombrowicza, który nigdy nie
potrafił zakończyć tych negocjacji w połowie drogi. Do tych wspomnień
będzie pewnie jeszcze warto wrócić, bo przecież poprzedni prezydent
znowu proponuje bydgoszczanom swoją kandydaturę. Przez pewien czas
wydawało się, że Rafał Bruski potrafi stanąć na wysokości zadania, ale w
decydującym momencie jego przełożeni sprowadzili go do pozycji
wykonawcy poleceń, wykorzystując partyjną zwierzchność. Ten sam
mechanizm prezydent Rafał Bruski zastosował wobec radnych swojego klubu i
ZIT na toruńskich warunkach stał się faktem. Rafał Bruski zapowiadał
wcześniej, że nigdy nie zgodzi się na rotacyjne przewodniczenie w ZIT,
ale przecież wiemy, że ostatecznie co drugie posiedzenie Komitetu
Sterującego ZIT poprowadzi prezydent innego miasta. Takich wydarzeń, budzących zdziwienie i niesmak bydgoszczan było
więcej. Następne moje wpisy będą o tych wydarzeniach przypominały. Ale
czy największych pretensji nie powinniśmy mieć jednak my, bydgoszczanie
do samych siebie, że wybraliśmy sobie na prezydenta człowieka
uzależnionego od partyjnego aparatu? Jeszcze ważniejsze pytanie: co
zatem zrobić, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła w przyszłości? Nie
wystarczy odsunąć obecnego prezydenta od władzy w mieście. Trzeba wybrać
na to stanowisko człowieka, który będzie niezmiennie reprezentował
interes miasta. Będzie niepodatny na naciski polityczne i nigdy nie
stanie przed wyborem: interes miasta, czy partyjna kariera. Jest taki
kandydat i niedługo zostanie Państwu przedstawiony.
Dobrze piszesz. jednak ja nie wierzę już w żadne nowe otwarcie pomiędzy Bydgoszczą, a Toruniem. Biznes sam się obroni, kontakty ludzkie pozostaną takie same, ale administracyjnie musimy się rozstać i to natychmiast.
OdpowiedzUsuńWitaj Andrzeju. Nawet gdyby istniała szansa na szybkie rozstanie administracyjne, to nie będzie to natychmiast. Przez najbliższe lata będzie toczył się dialog między naszymi samorządami, a o jego jakości zdecydują wyborcy. Jeżeli wybrany zostanie, któryś z dwu ostatnich prezydentów to utrzymana zostanie zasada podejmowania najważniejszych decyzji w Toruniu i skutecznego wymuszania tych scenariuszy na Bydgoszczy. W pełni niezależny prezydent Bydgoszczy może to przerwać. Może być aktywny, proponować alternatywne inwestycje, alternatywne scenariusze i cierpliwie negocjować. Nawet już w najbliższych latach, zanim nie nastąpi to "natychmiast". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń