wtorek, 31 marca 2015

2 lata temu dokładnie przewidzieliśmy paraliż decyzyjny wspólnego ZIT-u.

Prawie 2 lata temu, w czerwcu 2013 roku,  na sali sesyjnej Rady Miasta Bydgoszczy w imieniu SMB podzieliłem się z Radnymi obawami, że właśnie taki scenariusz jaki obecnie, w 2015 roku jest realizowany, czeka Bydgoszcz, jeżeli kontynuowane będą prace nad wspólnym ZIT-em z Toruniem. Nie uważam się za szczególnie przewidującą osobę. Raczej trzeba mieć szczególnie niskie umiejętności analizy faktów, żeby łudzić się co do intencji naszych partnerów z Torunia. Rada Miasta podjęła decyzję, która pchnęła nas w kierunku realizacji tego niekorzystnego scenariusza, skutkującego obecnym paraliżem decyzyjnym. 

Zacytuję relację z portalu bydgoszcz24.pl




"- Rzeczywistość kreowana jest przez fakty dokonane – powiedział Jacek Moniuk (w rzeczywistości to moje słowa cytował portal) ze Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska. Poinformował, że Zielona Góra i Gorzów Wielkopolski złożyły dwa niezależne ZIT-y i nie ma powodu, byśmy nie byli tak samo traktowani. Natomiast Bydgoszcz pisze pismo do minister Bieńkowskiej. – To nie są scenariusze pisane w Bydgoszczy. Będziemy realizowali projekty, które nie są optymalne, a wiele z nich do tej pory rozgrywanych było wbrew naszym interesom. Chodzi o to, by struktury decyzyjne powstały w Bydgoszczy – podkreślił. – My przecież nie jesteśmy ekstremistami. Po odrzuceniu projektów oni też będą musieli podjąć działania, by to, co stoi na głowie, stanęło na nogach. To państwo tworzycie rzeczywistość, a już wkrótce będziecie musieli stanąć oko w oko z wyborcami i wytłumaczyć się z tego kroku. Chyba że nie mamy elit, które są w stanie tworzyć własne projekty – kontynuował. "
Rafał Bruski, rok 2010: to był dobry kierunek, panie prezydencie

Powtórka z "liberum veto".


Szkoda, że tracimy już ponad 20 miesięcy na użeranie się, polityczne spory i wyciąganie z szafy trupa w postaci "liberum veto". Osoby znające nieco historię kraju, wiedzą jaką zgubną rolę odegrało to narzędzie w osłabianiu potencjału kraju, doprowadzając go ostatecznie z pozycji mocarstwa do pozycji kraju rozebranego bez większego oporu przez zaborców. Narzędzie to wielokrotnie w historii świetnie sprawdzało się w destrukcji, zatem nie wymagało większego wysiłku przewidzenie do czego doprowadzi próba tworzenia wspólnego obszaru funkcjonalnego dwóch organizmów miejskich mających w dużej mierze sprzeczne interesy i prawo veta.

Czy te ponad 20 miesięcy straconego czasu pozwoli władzom miasta na wyciągnięcie wniosków i na wycofanie się z tego konfliktogennego rozwiązania?

Pośpiech, decyzje na kolanie, wprowadzanie opinii publicznej w błąd.


Warto zwrócić uwagę na pewne niuanse towarzyszące temu procesowi. Dwie kluczowe decyzje w tym procesie podejmowane były w aurze szantażu na bydgoskich radnych. Zarówno w czerwcu 2013 roku (uchwała o wspólnej delimitacji Obszarów Funkcjonalnych razem z Toruniem) oraz  w kwietniu 2014 (uchwała o porozumieniu w sprawie ZIT wspólnie z Toruniem) kluczowe decyzje podejmowane były w pośpiechu. Wywierana była na Radnych Bydgoszczy tak ogromna presja, jak gdyby dzień spóźnienia zaważyć miał o utracie setek milionów PLN dofinansowania.

W ramach politycznych nacisków nie zawahano się, by wprowadzać opinię publiczną w błąd twierdząc, jakoby UE wymuszała na nas wspólny ZIT. W tym samym czasie w szufladzie europosła Zwiefki leżała odpowiedź na jego interpelację, z której jasno wynikało, że UE kwestię struktury ZIT całkowicie pozostawia w gestii krajów członkowskich. Niestety nie ujawniono tej odpowiedzi tak długo, jak wspólny ZIT nie został przegłosowany. Przypomniał to w poniedziałek w TVB pan Jan Szopiński i bardzo dobrze, bo to pokazuje z jakiego kalibru skandalem samorządowym mamy do czynienia. Obecna sytuacja jest bardzo dobrym powodem, żeby ponownie zweryfikować decyzje Rady Miasta, które pchnęły nas w ten układ. Czarno na białym widać jak ta "współpraca" się nie układa.

Teraz marszałek uspokaja.


Co ciekawe, obecnie, gdy presja czasu faktycznie rośnie marszałek Całbecki uspokaja i twierdzi publicznie, że mamy pewien margines czasu na negocjacje na spokojne rozmowy. Zdaje on sobie świetnie sprawę z faktu, że władze Torunia stając przeciwko woli dokładnie wszystkich przedstawicieli pozostałych gmin ZIT, znalazły się w pozycji bardzo niewygodnej, a gdyby nie tragizm sytuacji, można by rzec, że śmiesznej. Aby ten dyskomfort i presję na władze Torunia zmniejszyć pan marszałek uspokaja i zachęca do spokojnych rozmów. Prawdopodobnie liczy na to, że większa ilość czasu pozwoli na podobne zmiękczenie stanowiska prezydenta Bydgoszczy, jak to już mieliśmy okazję obserwować rok temu.

Czy to mu się uda? Gdyby kierować się obserwacjami naszego lokalnego, samorządowego piekiełka z ostatnich kilku lat, to odpowiedź na to pytanie wydaje się dość oczywista. Ale rok jest specyficzny. Wyborczy. Jawną kpinę z bydgoskich wyborców trudno sobie w roku wyborczym wyobrazić, a jakiś pośrednich scenariuszy zaczyna po prostu brakować, bo EU powiedziała NIE pomysłowi na bipolarną samorządową efemerydę zrodzoną w głowach niektórych polityków. Odpowiedź poznamy już wkrótce.
Nie mam zamiaru oceniać tych wydarzeń przed faktem dokonanym. Istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że osoby, w których ręce złożyliśmy odpowiedzialność za rozwój Bydgoszcz po prostu nie przekroczą pewnej granicy oznaczającej degradację naszego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz