poniedziałek, 28 września 2015

Toruń chce do metropolii.

W piątek sejm RP odrzucił poprawkę przygotowaną przez toruńskich posłów, zmuszającą Bydgoszcz do tworzenia metropolii razem drugą stolicą regionu, Toruniem. Sejmowa większość uznała, że ustawa ma tworzyć ramy dla oddolnego tworzenia lokalnych związków i współdziałania między samorządami. Oddolnego. Posłowie, przynajmniej ich większość, wsłuchali się w głos parlamentarzystów z Bydgoszczy i uszanowali prawo do stanowienia o własnym losie mieszkańców największego miasta w regionie kujawsko-pomorskim.

Reakcje na te wydarzenia są bardzo emocjonalne. Wiele publicznych osób w Bydgoszczy daje wyraz swojej satysfakcji i podkreśla wagę tego politycznego zwycięstwa. Bydgoszczanie podkreślają często, że samorządowcy z Torunia długo pracowali na ogromną determinację z jaką Bydgoszcz odrzuca dzisiaj wizję tworzenia wspólnej metropolii pod przymusem. Wiele osób śledzących regionalną scenę polityczną i samorządową zdaje sobie sprawę, że Bydgoszcz przymuszona ustawowo do tworzenia metropolii z Toruniem stała by pod murem. Wszystkie pozostałe polityczne argumenty znajdują się bowiem obecnie w Toruniu. Piątkowe głosowanie w sejmie zapewnia więc w praktyce obu stronom pewne pole do negocjacji.
W tym kontekście oświadczenie prezydenta Torunia wydaje się mocno przesadzone. Oto jego fragment:

"Decyzja Sejmu o wyeliminowaniu Torunia z grona miast wojewódzkich, które mogą tworzyć związek metropolitalny, jest niezrozumiała i stronnicza - napisał w oświadczeniu prezydent Torunia Michał Zaleski".

Te słowa mocno nie pasują do obecnej sytuacji. Nikt Torunia nie wyeliminował z grona miast mogących tworzyć związek metropolitalny. Po pierwsze ustawa nie wyklucza możliwości współdziałania w tym zakresie obu stolic województwa. Faktem jest, że Toruń nie będzie mógł tego wymusić na Bydgoszczy, tak łatwo, jak mógłby to zrobić po przyjęciu toruńskiej poprawki, ale wspólnego tworzenia związku metro ustawa obu stolicom kuj-pomu nie zabrania. Po drugie jeżeli pozycja negocjacyjna Torunia uległa po tym głosowaniu osłabieniu to nie na skutek czyjejś złośliwości, tylko w efekcie długotrwałych procesów demograficznych, prowadzących do obecnego stanu, w którym Toruń jest miastem mniejszym od Radomia czy Częstochowy. Odpowiedzialności za to proszę nie przerzucać na barki bydgoszczan tylko wydajniej pracować nad przyrostem naturalnym. Ustawa tworzy jedynie uniwersalny mechanizm tworzenia obszarów metro i nie zakazuje się nikomu rozwijać. Nie tworzy jedynie sztucznych wyjątków na potrzeby grupy polityków przekonanych o wielkości swojego niewielkiego miasta.


"Pierwotny projekt ustawy, opinie eksperckie oraz wczorajsza inicjatywa komisji sejmowej zakładały udział Torunia w tworzeniu metropolii na zasadach równości i podmiotowości." - oświadcza dalej Michał Zaleski.


Pan prezydent Torunia jest uprzejmy zapomnieć o opiniach ekspertów, które od dawna podważały istnienie silnych związków funkcjonalnych między oboma miastami. Profesor Śleszyński z Polskiej Akademii Nauk, pracując na zlecenie rządu, przygotował prototyp obszarów funkcjonalnych wszystkich stolic regionów w Polsce. Wyodrębnił wyraźnie bydgoski obszar funkcjonalny i toruński obszar funkcjonalny. Opierał się na mierzalnych, policzalnych  wskaźnikach. Na skutek zręcznych zabiegów polityków w ten podział zaingerowano i wprowadzono jeden obszar funkcjonalny Bydgoszczy i Torunia. Wspólny i sztuczny. Właśnie to działania rządu pokazywało brak szacunku dla opinii ekspertów i twardych wskaźników determinujących związki funkcjonalne lub ich brak. Warto o tym pamiętać. Właśnie w taki sposób powstawały strategiczne dokumenty mające zmuszać Bydgoszcz do tworzenia metropolii z Toruniem. I dlatego właśnie te dokumenty strategiczne zasługują na dokładnie takie poszanowanie, jakie one same wyrażały dla woli społeczności Bydgoszczy, a także materiału ekspertów PAN. Czyli żadne.

Warto pamiętać gdzie zaczął się brak szacunku dla podstaw samorządności i koniecznej oddolności procesu współpracy między samorządami.


"Zniweczenie tych zamiarów i usunięcie naszego miasta poza margines polskich miast metropolitalnych to brak poszanowania dla stołeczności wojewódzkiej Torunia, jego znaczenia w Polsce, ale przede wszystkim dokumentów strategicznych - Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju do roku 2030 i Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego oraz Strategii rozwoju województwa kujawsko-pomorskiego do roku 2020." - to kolejne słowa apelu prezydenta Torunia.

Przyznaję, że nie mam najmniejszego poszanowania dla wymienionych strategicznych dokumentów. Proces konsultacji tych dokumentów był absolutnie farsą. Uwagi masowo przesyłane  z Bydgoszczy były konsekwentnie ignorowane. Każdy z tych dokumentów był osobnym rozdziałem gwałtu, jaki dokonywał się na społeczności Bydgoszczy. Od wielu lat nie było zgody na zmuszanie Bydgoszczy do mariażu z Toruniem.
W proces tworzenia tych dokumentów zaprzeczano istocie samorządności, odmawiano samorządom możliwości decydowania o kierunkach swojego rozwoju. Samorządowcy podkreślali to wielokrotnie w medialnym przekazie.
Warto też zauważyć, że bydgoszczanie w demokratyczny sposób usunęli w 2011 roku ze stanowiska prezydenta mista Konstantego Dombrowicza, współtwórcę idei duopolu, która w pięknych słowach mówiła o współpracy, a w praktyce okazała się relacją pasożytniczą.

Niestety nie zmieniło to w żaden sposób sposobu myślenia toruńskich elit o przyszłej metropolii i w ogóle o jakości "współpracy" między miastami. Toruńskie elity cynicznie odrzucały i do teraz odrzucają postulaty wysuwane przez samorządowców i społeczne środowiska bydgoskie.

Gdyby kilka lat temu toruńskie elity sprawujące władzę w regionie zreflektowały się nieco i zaczęły przynajmniej częściowo realizować postulaty Bydgoszczy, to z pewnością obecne napięcia byłyby znacznie mniejsze. Uważam, że ciągle jest czas na normalność. Elity wojewódzkiej władzy, która skoncentrowana jest obecnie w Toruniu mają możliwość (a nawet powinno to być normą) podejmować na bieżąco działania świadczące o trosce o cały region i wsłuchiwaniu się w głos samorządów.

Podam kilka przykładów pierwszych lepszych z brzegu.

Skoro przez wiele lat bydgoskie środowiska mówią o trudnościach z dostępem do środków unijnych, to próbujmy łagodzić napięcia tworząc mocną delegaturę Urzędu Marszałkowskiego w Bydgoszczy zapewniającą mieszkańcom Bydgoszczy i zachodniej części regionu możliwość załatwienia na miejscu wszystkich spraw związanych z aplikowaniem o unijne granty. Przecież ważniejszy jest dobry dostęp do tej wiedzy niż ilość mieszkańców Torunia mająca pracę w urzędzie.

Wsłuchajmy się w kilkuletnie wołanie środowisk zabiegających o rewitalizację linii kolejowej 356 między Bydgoszczą a Kcynią i przywróćmy na tej linii regularne, wygodne połączenia. Decyzja od lat jest w ręku toruńskich elit i od lat jest blokowana mimo niekończących się apeli samorządów zachodniej części regionu. Skoro linia 356 kilkanaście kilometrów dalej, na terenie Wielkopolski podawana jest za wzór udanej rewitalizacji, to dlaczego nie powtórzyć tego sukcesu na kujawsko-pomorskim odcinku tej linii? Czy to nie jest działanie w interesie mieszkańców?

Bydgoszcz zmaga się z coraz większymi korkami, zwłaszcza na osi wschód - zachód miasta, a rozwój połączeń kolejowych do zachodniej części miasta został zablokowany przez toruńskie elity kształtujące projekt BiT City jak im wygodniej. Nam nie jest wygodnie stać w korkach i potrzebujemy pociągów aż do zachodniej części miasta. Rada Miasta Bydgoszczy odmówiła podjęcia działań przygotowawczych do tworzenia bydgoskiej Szybkiej Kolei Miejskiej uznając to za kompetencje władz regionu, a ta sprawowana jest przez toruńskie elity i ignoruje problemy wynikające z braku wykorzystania kolei do usprawnienia transportu na terenie Bydgoszczy. Skoro prawie wszystkie największe miasta w Polsce wykorzystują już pociągi jeżdżące przez teren miasta do usprawnienia transportu miejskiego i stworzenia naturalnych pospiesznych korytarzy transportowych, to dlaczego nie wykorzystać linii kolejowych istniejących na terenie Bydgoszczy (szczególnie linii nr 18 prowadzącej do ATOS-a i dalej na Osową Górę odciętą  od miasta korkami na ul. Grunwaldzkiej).

Mieszkańcy regionu potrzebują dobrych ofert transportu kolejowego na wielu liniach, a nowoczesne Elfy jeżdżą tylko na jednej z nich dowożąc głównie mieszkańców Torunia do Bydgoszczy do pracy. A co z  resztą mieszkańców regionu? Dlaczego traktowani są gorzej? Toruńskie elity od lat tworzą taki system transportowy. Toruńskie władze regionu wymyśliły nawet taryfę kujawsko-pomorską, która od wielu lat nie obejmuje całego regionu i dzieli mieszkańców na lepszych i gorszych. Jedni mają taniej, drudzy drożej. To jest pole do zmiany. Pole dla toruńskich elit.

Bydgoszczanie coraz częściej domagają się powstania samodzielnego Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy, bo widzą, że samodzielne uczelnie medyczne rozwijają się lepiej. Toruńskie elity kontrolują ten proces secesji CM od UMK i są w stanie prawdopodobnie długo go jeszcze blokować. Ale jeżeli rzeczywiście dojrzeją do potrzeby ocieplenia stosunków z Bydgoszczą, to publiczna debata o przyszłości Collegium Medicum powinna odbywać się wyłącznie przy użyciu argumentów merytorycznych i być skoncentrowana na uzyskaniu jak najlepszych warunków rozwojowych. A te nie są sprzyjające. Zapowiadane powstanie stomatologii w Bydgoszczy zostało zablokowane. To nie świadczy o dobrych warunkach do rozwoju uczelni.

To jest tylko kilka przykładów. Takich działań, które rzeczywiście mogą ocieplić relacje między miastami i tworzyć dobrą atmosferę do współpracy jest wiele i Bydgoszcz mówi o nich od lat głośno. Od lat były ignorowane, ale może właśnie obecne wydarzenia zachęcą toruńskie elity do partnerskiego traktowania Bydgoszczy i sprawowania wojewódzkiej władzy w taki sposób, który służy również Bydgoszczy i zachodniej części regionu.W mojej ocenie to jest jedyna droga do stopniowej naprawy tego regionu. Jeżeli władza w regionie nie zacznie być sprawowana w interesie wszystkich podmiotów, to ten region i tak prędzej czy później się rozpadnie, bo będzie za słaby by przetrwać. Wysoki poziom absurdu procesów decyzyjnych niszczy go i osłabia od lat. W nieskończoność tak się nie da.

Emocjonalne apele o włączenie Torunia do metropolii nie są w stanie wiele zmienić. Jedyna droga do tworzenia partnerskich relacji, to zaprzestanie stosowania "polityki" ignorowania głosu Bydgoszczy i jej potrzeb, uprawianej od lat przez toruńskie elity. W przeciwnym razie napięcia polityczne miedzy stolicami regonu będą rosły, zamiast maleć. Jeżeli obecne toruńskie elity nie są w stanie zweryfikować sposobu rządzenia regionem, to wielka rola mieszkańców Torunia i całego regionu, żeby je wymienić przy najbliższej okazji. Nasze województwo może stać się miejscem dynamicznego rozwoju, dla wielu miast, powiatów i gmin. Najpierw jednak musi nastać normalność. Normalność zaczyna się od możliwości wyboru. Przymus jest wrogiem dialogu. Przymus stosowany był wobec Bydgoszczy od wielu lat i jedyne co udało się uzyskać w ten sposób to spowolnienie rozwoju, niską dynamikę PKB, relatywnie wysokie bezrobocie w regionie. Warto przed głosowaniem w senacie podkreślać również ten kontekst pokazujący słabe efekty ekonomiczne prowadzenia błędnej polityki opartej na politycznej przemocy. Nie tędy droga. Trzymam kciuki za senat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz