wtorek, 29 września 2015

Nie szkodzi, że od razu nie dokopiemy Madrytowi, Paryżowi czy Berlinowi.

Nie milkną echa sejmowego głosowania w sprawie braku przymusu dołączenia Torunia do Metropolii Bydgoskiej.  Kolejna interesująca wypowiedź jest autorstwa vice ministra Karpińskiego z Torunia:
"kiedy rozmawiamy o metropoliach, to nie mówimy o konkurencji miast w ramach województw, tylko o tworzeniu ośrodków, które są zdolne rywalizować o unijne fundusze z największymi miastami w Europie: Berlinem, Paryżem lub Madrytem."


W tym momencie warto przypomnieć, że :
- Madryt to stolica europejskiego kraju, 3,1 miliona mieszkańców;
- Berlin to stolica europejskiego mocarstwa, 3,4 miliona mieszkańców.

Czy dołączenie na siłę Torunia (0,2 miliona mieszkańców) do Metropolii Bydgoskiej spowoduje, że będzie ona w stanie rywalizować z Madrytem czy Berlinem? Pytanie chyba retoryczne i pokazuje skalę oderwania od rzeczywistości toruńskich elit.

Głównym celem stworzenia obszarów metropolitalnych w Polsce nie jest dokopanie Berlinowi czy Paryżowi.

Celem jest stworzenie struktur umożliwiających zgodne współdziałania grupy samorządów, które potrafią zdefiniować wspólne cele rozwojowe dla siebie, które ze sobą sąsiadują, wspólnie użytkują infrastrukturę, odwiedzają instytucje kultury, potrafią wspólnie cieszyć się z tych samych inwestycji, wspólnie cieszyć się z sukcesów swojego wspólnego klubu sportowego, będącego ich rozrywką i dumą.


Praktyka wielu minionych lat pokazuje, że istnieje ogromny problem ze zdefiniowaniem wspólnych celów rozwojowych dla Bydgoszczy i Torunia. Każdy z tych ośrodków dąży do tworzenia własnej infrastruktury i instytucji, uznając widocznie, że jeżdżenie przykładowo z Torunia do Opery jest w praktyce zbyt uciążliwe dla mieszkańców Torunia. Dodatkowo taka instytucja jak bydgoska Opera Nova nie generuje w ocenie strony toruńskiej prestiżu dla tego teoretycznego tworu jakim jest duopol, tylko generuje prestiż dla Bydgoszczy. Stąd decyzja o budowie równoległej inwestycji w  toruńskie Jordanki, kosztem wielu milionów złotych i finansowego wysiłku miasta.

To właśnie takie decyzje, a nie słowa jednego czy drugiego polityka udowodniły skutecznie, że duopol jest fikcyjnym tworem, służącym jedynie do osiągania politycznych i wizerunkowych celów, służącym do wizerunkowego napompowania 200 tysięcznego miasta do rozmiarów metropolii.

Litania regionalnych absurdów transportowych.


W obu miastach często daje się zauważyć całkowicie sprzeczne ze sobą reakcje na sposób prowadzenia inwestycji. BiT City dostarczy dobrej oferty transportowej dla mieszkańców Torunia, którzy wygodnie dojadą do nowoczesnego węzła Bydgoszcz Wschód i przesiądą się na tramwaj do Fordonu czy w kierunku centrum. Ale już mieszkańcy Błonia, mimo wybudowania tam nowego przystanku kolejowego nie zobaczą tam nowoczesnych Elfów. Może w dniu przecinania wstęgi. Później nie. Elfy ta mnie dotrą, bo to nie jest interes mieszkańców Torunia. Mieszkańcy Błonia mają jechać na Bydgoszcz Główną starym pociągiem i tam czekać na przesiadkę do Torunia. Nie zadbano by mieszkańcy Bartodziejów zyskali wygodny dostęp do pociągów z pętli autobusowej. Pozostawiono ją w starym miejscu odległym o kilkaset metrów do przystanku BiT City odkładając inwestycję na nie wiadomo kiedy. Dlaczego? Bo kto z Torunia jeździ na Bartodzieje? Pewnie nikt. Ta inwestycja miałaby służyć mieszkańcom Bydgoszczy, więc może sobie poczekać. Dlaczego pociągi BiT City dojadą aż do Torunia Wschodniego , a nie dojadą do zachodnich, zakorkowanych obszarów  Bydgoszczy? Bo z tego nie skorzystali by mieszkańcy Torunia. Dlaczego mieszkańcy Leśnego nie będą korzystać z pociągów by z przesiadką na tramwaj na Bydgoszcz Wschód wygodnie i szybko dotrzeć do Fordonu? Bo nie ma w tym żadnej korzyści dla mieszkańców Torunia. Skoro nie ma, to projekt nie przewiduje takich rozwiązań. Te przykłady pokazują, że nawet teoretycznie wspólna inwestycja może po decyzjach toruńskich elit zarządzających projektem zablokować realizację elementów najbardziej potrzebnych mieszkańcom Bydgoszczy.

czytaj więcej: SKM Bydgoszcz

Tożsamość.


To jest praktyka funkcjonowania duopolu. Teoria może była nawet interesująca, ale praktyka rozmija się z nią całkowicie. To jest powód niskiej popularności tej wizji w Bydgoszczy. Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić tłumy kibiców z Torunia dopingujące drużynę Zawiszy po awansie do futbolowej Ekstraklasy po wielu latach? Pytanie retoryczne. Oczywiście, że nie. Nie ma czegoś takiego jak bydgosko-toruńska tożsamość. Każde z miast tworzy samodzielny ośrodek posiadający własną tożsamość, marzenia, ambicje sportowe kulturalne czy akademickie. Taka jest rzeczywistość, a wizja duopolu usiłowała ją przez wiele lat zniekształcić. Wmówić ludziom, że istnieje coś takiego jak bydgoszczano-torunianin. Nie ma czegoś takiego. Próba udowodnienia istnienia takiego tworu jest stratą czasu i energii. W zupełnie naturalny sposób mieszkańcy całej aglomeracji poznańskiej zjeżdżają się na mecze "Kolejorza" w Ekstraklasie. Nie trzeba do tego nikogo specjalnie zachęcać, ani namawiać. Oni po prostu identyfikują się z Poznaniem, odczuwają wspólną dumę ze zwycięstw swojej drużyny, wspólnie przeżywają porażki. Posiadają wspólną tożsamość. Bydgoszcz i Toruń rywalizują ze sobą, a nie tworzą wspólnej tożsamości. Czy jest sens wmawiać to ludziom na siłę?

Na tym polega największa tragedia elit obu miast, że obie ekipy tracą mnóstwo energii i czasu na przepychanki i w efekcie tej energii brakuje na kreatywne myślenie o rozwoju. Wieloletnie próby zmuszania Bydgoszczy do obrony przed skutkami kolejnych absurdalnych decyzji toruńskich polityków wytworzyły skuteczniejsze z roku na rok mechanizmy obronne. Jednak ciągłe marnowanie energii na te wewnętrzne tarcia osłabia region. Czuje to także większość samorządowców spoza Bydgoszczy i Torunia. Ludzie w regionie mają dość tego ciągłego tarcia jakie daje się obserwować między stolicami w zasadzie ciągle. Dlatego właśnie piątkowa decyzja parlamentu jest bardzo ważna. Może ona rozpocząć nowy rozdział w historii tego regionu. Samorządy być może przestaną tracić energię na spory, a więcej uwagi poświęcą szukaniu optymalnych kierunków rozwoju. Być może z tej burzy mózg wyłoni się jedna czy druga inwestycja, którą Bydgoszcz i Toruń zrealizują jeszcze razem. Ale  nie stanie się to pod politycznym przymusem. Nic sensownego nie narodziło się pod przymusem duopolu przez ponad 10 lat. To wystarczająco duża ilość czasu, by ocenić ten projekt jako zupełnie chybiony z punktu widzenia tempa rozwoju, dobrobytu, ekonomii.

czytaj więcej: Region oparty na absurdach.


Dlatego, wracając do słów pana Karpińskiego, warto myśleć o obszarze metro jako strukturze umożliwiającej zgodne współdziałanie samorządów, które potrafią zdefiniować bez żadnego przymusu pewien pakiet wspólnych, skutecznych działań rozwojowych i je zgodnie realizować.

Nie szkodzi, że od razu nie dokopiemy Madrytowi, Paryżowi czy Berlinowi. Ważne, żebyśmy przestali być zmuszani do kopania się ze sobą nawzajem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz