piątek, 4 września 2015

Nie podoba mi się projekt Pendolino.

Nie podoba mi się projekt pod nazwą Pendolino.
Nie tylko dlatego, że składy Pendolino nie docierają w ogóle do Bydgoszczy. Chociaż na pewno mnie to najzwyczajniej w świecie wkurza.
Nie tylko dlatego, że za spore pieniądze zakupiono produkty włoskiego producenta mogąc wykorzystać je do stymulowania rozwoju polskich produktów. Chociaż na pewno mnie to wkurza.

Nie podoba mi się projekt Pendolino, bo skierowany jest do stosunkowo małej części społeczeństwa. To jest produkt luksusowy. Większość naszych rodaków po prostu nie stać na podróże Pendolino. Powyższy projekt pochłonął olbrzymie pieniądze, ale nie wpłynie to na podniesienie jakości przewozów kolejowych w Polsce, z jakimi styka się większość szarych obywateli.

Pendolino; fotografia - materiały prasowe Alstom


W moim odczuciu największym problemem tego sektora przewozów pasażerskich jest masowy odpływ klientów do prywatnych samochodów. Budowa nowych dróg ten proces napędza. Właśnie odwrócenie tego trendu jest zadaniem kluczowym, jeżeli chcemy poprawić rentowność kolejowych przewozów pasażerskich i zachęcać ludzi do ekologicznych decyzji o poruszaniu się pociągami. Ale to się uda tylko wtedy, gdy dobra oferta będzie skierowana do dużej części społeczeństwa. Liczba pasażerów kolei liczy się w milionach rocznie. Kilka składów Pendolino naprawdę nie jest w stanie wiele zmienić . Ważniejsza jest poprawa czasów przejazdu na całej sieci kolejowej oraz poprawa jakości taboru użytkowanego na torach w całej Polsce. A potrzeby są ogromne, także w obszarze taboru obsługującego transport regionalny. Niedawno jadąc z Bydgoszczy do Inowrocławia po nowych torach składem EN57 podobno po modernizacji miałem wrażenie, że pojazd wyskoczy zaraz z szyn. Wibracje i uderzenia w układzie jezdnym były po prostu dramatyczne. Taki jest stan dużej części taboru kolejowego, jakim jeździ zwykły "Kowalski". Gdyby ktoś nie wierzył to zapraszam na przejażdżkę składem o numerze EN57-1793. Jak się rozpędzi za Trzcińcem to gazeta z rąk wypada. Dopóki składy w takim stanie technicznym są dopuszczane do ruchu i wożą polaków do pracy, to ja uznaję zakup Pendolino za rozrzutność, na którą nas nie stać.
Stworzenie dobrej oferty przy zachowaniu umiarkowanej ceny wymaga naprawdę rozsądnego gospodarowania środkami na inwestycje. Projekt Pendolino pochłania ogromne zasoby finansowe dzieląc po raz kolejny ludzi na tych lepszej i gorszej kategorii. "Plebsowi" oferuje się takie atrakcje jak przejażdżki składami EN57 z czasów PRL-u, mogące z powodzeniem robić za Rollercoaster. Tylko że na Rollercoaster zabiera się dzieciaki od święta, a wielu polakom ciągle oferuje się codzienne przejazdy do pracy w takich warunkach. To jednak istotna różnica. Patrząc na jakość regionalnej ofertę np. na trasie Inowrocław - Bydgoszcz, można dojść do wniosku, że odpuszczono walkę o pasażera, a przecież ta linia ma po rewitalizacji świetne parametry techniczne. Nowoczesny tabor i dobra oferta przyciągnęłaby sporo ludzi. Tak się dzieje w większości aglomeracji w Polsce.



Centrum Zrównoważonego Transportu porównało kilka dni temu Pendolino z produkowanym w Polsce Impulsem. Okazuje się, że pojazd Newagu jest czterokrotnie tańszy. Porównując cenę jednego oferowanego miejsca jest on tańszy dwukrotnie.

Jeżeli skład Pendolino jest znacznie droższy niż wyrób polskiego producenta, to znaczy, że inwestując pieniądze w tańszy tabor bylibyśmy w stanie modernizować go kilkakrotnie szybciej. Poprawa jakość podróżowania pociągami objęłaby znacznie większą część populacji.

Analogicznie sytuacja przedstawia się w kwestii modernizacji torowisk. Mówi się o potrzebie osiągnięcia prędkości 250 km/h na Centralnej Magistrali Kolejowej, a zmodernizowana właśnie linia kolejowa pomiędzy Toruniem a Bydgoszczą umożliwia jazdę z prędkością zaledwie 120 km/h, mimo że długie odcinki Puszczy Bydgoskiej pokonywać by można znacznie szybciej. Co gorsza kupiono do obsługi tej linii pojazdy o takie właśnie prędkości maksymalnej, a będą nam służyły przez dobre 30 lat.

Jaki jest efekt takich decyzji? Podróż z Torunia Wschodniego do Bydgoszczy Głównej trwa godzinę i już mówi się o problemach z rentownością tak zaprojektowanej komunikacji, która nie jest po prostu atrakcyjna dla potencjalnych użytkowników. Na wielu fragmentach sieci kolejowej w Polsce potrzeba poprawy jakości, podnoszenia prędkości przynajmniej do standardu 160 km/h. Wiele linii czeka na rewitalizację, bo z powodu złego stanu technicznego zostały wyłączone z eksploatacji i czekają na lepsze czasy. Nie doczekają się być może nigdy, jeżeli politycy których wybieramy podejmują takie decyzje jak inwestowanie grubych miliardów w elitarny, luksusowy produkt dla wąskiej grupy zamożnych mieszczan z kilku wybranych aglomeracji.


W rozważaniach na temat sensowności inwestowania w ekskluzywne Pendolino warto zwrócić uwagę na docelową grupę odbiorców. Ponownie tą grupę stanowi bogatsza część społeczeństwa. Ubogiej większości naszych rodaków ten produkt nie dotyczy. Mi się taki sposób modernizacji polskich kolei po prostu nie podoba. Pendolino świetnie nadaje się na przysłowiową wisienkę na torcie, tylko że tor niestrawny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz